Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sirmicho z Gdańska.

Dystans całkowity: 21855.64 km
Dystans w terenie: 3601.50 km
Średnia prędkość: 20.71 km/h
Dystans w terenie podaję na oko. Więcej o mnie.

Statystyki


button stats bikestats.pl
poprzednie lata
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sirmicho.bikestats.pl

Kontakt

|




Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:46.32 km (w terenie 12.00 km; 25.91%)
Czas w ruchu:01:56
Średnia prędkość:23.96 km/h
Suma podjazdów:156 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:23.16 km i 0h 58m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
17.10 km 4.00 km teren
00:46 h 22.30 km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy:156 m

Z pracy

Poniedziałek, 16 września 2013 · dodano: 16.09.2013 | Komentarze 3

Wracałem drogą rowerową na Wita Stwosza. Lepiej i szybciej się jechało niż rano, bo trafiłem na zieloną falę. Trafiłem też na kilka samochodów zaparkowanych na pasie rowerowym.

Miałem też krótką pogawędkę z kierowcą na skrzyżowaniu Grunwaldzkiej i Braci Lewoniewskich (z tej ulicy wjeżdżałem na Wojska Polskiego). Usłyszałem kilka razy "wypierdalaj na ścieżkę". Chyba nie zrozumiał jak tłumaczyłem mu na spokojnie, że właśnie jadę na Marynarki Polskiej Wojska Polskiego i Wita Stwosza, gdzie mam zamiar poruszać się drogą rowerową, bo zaraz powtórzył "wypierdalaj na ścieżkę". Śmiesznie wyglądają bulgoczący się kierowcy.
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
29.22 km 8.00 km teren
01:10 h 25.05 km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Do pracy, inne i koci FIP :(

Poniedziałek, 16 września 2013 · dodano: 16.09.2013 | Komentarze 0

Wpis zbiorczy z kilku dni.
Głównie dzisiejszy dojazd do pracy, ale też przejażdżka do brata i z powrotem. nie chciało mi się wcześniej wpisywać tej jazdy, bo źle mi się niestety kojarzy.

Ostatni czas mija nam pod znakiem kotów i niestety smutku i stresu. Kotki, które znaleźliśmy porzucone przy drodze okazały się być poważnie chore. Robiliśmy wszystko, by je uratować, ale niestety była to walka z wiatrakami, bo kotki załapały cholerne paskudztwo zwane FIP (zakaźne zapalenie otrzewnej). Niestety nie ma na to leku, a diagnoza jest bardzo trudna. Kotkę uśpiłem, kiedy już nie było rokowań. Kocurek wyglądał lepiej i byłem pewien, że nic mu nie jest. Ale następnego dnia i jego trafiło. Przestał jeść, z każdym dniem coraz gorzej, wymioty, rozwolnienie (a do tego miał robaki). Chodziłem z nim codziennie na kroplówki i jakoś się trzymał. Umarł w domu, mniej cierpiał niż kotka.

Teraz żyjemy w ciągłym stresie czy przypadkiem nasze koty nie złapały tego cholerstwa. Chyba wszystko jest w porządku, ale co rusz dopatrujemy się jakichś dziwnych objawów, które pewnie nic nie znaczą, ale wiecie jak to jest - jak się doszukujesz to zobaczysz nawet tego czego nie ma.

Ciężki miesiąc.
Kategoria do/z pracy, inne, solo