Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sirmicho z Gdańska.

Dystans całkowity: 21855.64 km
Dystans w terenie: 3601.50 km
Średnia prędkość: 20.71 km/h
Dystans w terenie podaję na oko. Więcej o mnie.

Statystyki


button stats bikestats.pl
poprzednie lata
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sirmicho.bikestats.pl

Kontakt

|




Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2010

Dystans całkowity:870.90 km (w terenie 255.50 km; 29.34%)
Czas w ruchu:43:17
Średnia prędkość:20.12 km/h
Maksymalna prędkość:50.82 km/h
Suma podjazdów:5421 m
Liczba aktywności:40
Średnio na aktywność:21.77 km i 1h 04m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
140.14 km 45.00 km teren
06:39 h 21.07 km/h
Maks. pr.:46.07 km/h
Temperatura:
Podjazdy:730 m

Moja pierwsza setka... z nawiązką

Czwartek, 26 sierpnia 2010 · dodano: 26.08.2010 | Komentarze 7

Na dziś plan był prosty - przejechać więcej niż 100 km... pierwszy raz w życiu. Wyznaczyłem trasę, która przekraczała setkę dość znacznie. Pogoda nie zachęcała. Na niebie kłębiły się ciemne chmury, a wiatr wiał jak szalony. Ale szkoda, żeby taki plan przepadł.

Oto trasa:


Nie będę się za bardzo rozpisywał, bo jestem już bardzo zmęczony, a jutro czeka mnie wyjazd. Skupię się tylko na ciekawszych aspektach wycieczki.

W drodze w okolicach Łapina © sirmicho

Kuba odpoczywa © sirmicho

Kawałek płyty nagrobnej, leżący na drodze © sirmicho

Obwodnica widziana z Pruszcza Gdańskiego © sirmicho


Po przejechaniu przez Pruszcz wbiłem się na polne drogi (choć zaczynało się obiecująco jako ul. Bursztynowa), którymi dojechałem do drogi leżącej na szlaku mennonitów. Mimo, że droga była praktycznie pozbawiona ruchu samochodowego i można swobodnie i bezpiecznie poruszać się jezdnią, to trwały prace nad układaniem ścieżki rowerowej. I to na bardzo długim odcinku. Część tej ścieżki już funkcjonuje. A wygląda tak:
Ścieżka na szlaku mennonitów - Lędowo/Wróblewo © sirmicho

Ścieżka na szlaku mennonitów - Lędowo/Wróblewo © sirmicho

Przejazd przez Motławę na szlaku Mennonitów w Wróblewie © sirmicho

Polecam.

Po dotarciu do Tczewa zrobiłem kilka fotek mostom Lisewskim. Oto co o mostach mówi wikimapia:
Zabytkowe mosty - drogowy i kolejowy. Mają swój rodowód w linii kolejowej Królewiec - Berlin. Pierwszy most - południowy, zbudowany w latach 1850 - 1857, o konstrukcji kratowej, wspieranej na filarach, ozdobionej neogotyckimi wieżyczkami. Na ówczesne czasy konstrukcja należała do najdłuższych na świecie. Drugi most wzniesiony został równolegle po stronie północnej, w latach 1888 - 1890. Mosty były wysadzone dwukrotnie - przez Polaków - w 1939 i Niemców - w 1945.
Mosty Lisewskie w Tczewie © sirmicho

Mosty Lisewskie w Tczewie © sirmicho

Mosty Lisewskie w Tczewie © sirmicho


Potem na bułkę z mielonym i serem. Ale musiałem się nieźle naszukać punktu gastronomicznego serwującego takie specjały. W Tczewie chyba nie jadają takich rzeczy. Zatem robię mu reklamę. Dobre było.
Bar Gusto w Tczewie, w którym posiliłem się cheeseburgerem za 5 zł © sirmicho


A tuż za Trąbkami Małymi (notabene przy ul. Spacerowej) wydarzyło się to:
No i stuknęła setka tuż za Trąbkami Małymi © sirmicho

Fanfary, szampan, tort, toast okolicznych mieszkańców, huczna zabawa. A potem ruszyłem dalej.

W drodze powrotnej © sirmicho


Podsumowując. Bardzo udany wypad, mimo upierdliwego wiatru, który za wszelką cenę starał się pokrzyżować mi plany. Najbardziej doskwierały mi jednak długie spodnie, które wybrałem na tę wycieczkę. To, że długie to dobrze, ale one mają tak cienkiego pampersa, że już po trzydziestu kilometrach czułem jak mi się siodełko... no:) Tak na prawdę trudy wycieczki zacząłem odczuwać dopiero pod Tczewem (70 km), a wydawało mi się, że nastąpi to dużo wcześniej. Trudy trudami, ale otwarcie mówię, że gdybym musiał przejechałbym dłuższy dystans. Po prostu czułem kilometry w nogach.
Bolące kolano spisywało się bardzo dobrze i nie sprawiało mi problemów. Zaczęło się buntować dopiero jakieś 30 km przed domem. Cóż dostało ponownie wycisk.

No i to tyle.

Aha, nie omieszkałem poinformować z trasy Lusziego, że właśnie przegoniłem go w statystyce dystansu w 2010 roku. Odpisał: "O niee... wiedziałem, że tak będzie". Spokojnie Luszi, dwa dni pojeździsz to znowu mnie odstawisz.
Kategoria wypady


Dane wyjazdu:
14.20 km 8.00 km teren
00:48 h 17.75 km/h
Maks. pr.:34.20 km/h
Temperatura:
Podjazdy:101 m

Do Chwaszczyna

Wtorek, 24 sierpnia 2010 · dodano: 24.08.2010 | Komentarze 0

Na urodziny chrześniaka do Chwaszczyna. Do celu przez las i Starochwaszczyńską, powrót Kielnieńską.

Przejechany dystans na dzień dzisiejszy to 3304 km. Brakuje mi 16 km do Lusziego, który teraz jest na urlopie :) Coś czuję, że się wkurzy jak wróci:)
Kategoria inne, z Anią


Dane wyjazdu:
16.43 km 4.00 km teren
00:45 h 21.91 km/h
Maks. pr.:38.95 km/h
Temperatura:
Podjazdy:156 m

Z pracy

Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · dodano: 23.08.2010 | Komentarze 2

No... to dwa tygodnie wolnego od pracy:)
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
16.42 km 4.00 km teren
00:43 h 22.91 km/h
Maks. pr.:43.70 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 19 m

Do pracy - ostatni raz przed urlopem

Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · dodano: 23.08.2010 | Komentarze 1

Rano padało, ale na szczęście jak jechałem miejscami tylko kropiło. W ciągu dnia zapowiadają burze. Mam nadzieję, że w drodze powrotnej mnie nie złapie.

Dziś na luzie, a to dlatego, że od wczoraj boli mnie lewe kolano. Zapewne to efekt jeżdżenia na SPD. Lewe kolano, mniej wprawne, dostało nagle wycisk i zaczęło mnie boleć przy zgninaniu (tylko podczas jazdy). Wprawione rowerzystki i rowerzyści, czy mam się tym kolanem przejmować? Czy może to naturalne i minie z czasem?
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
25.82 km 6.00 km teren
01:34 h 16.48 km/h
Maks. pr.:41.32 km/h
Temperatura:
Podjazdy:196 m

Ergo Arena, morze i cmentarz

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · dodano: 22.08.2010 | Komentarze 1

Tak jak w tytule. Pojechaliśmy dzisiaj zobaczyć Ergo Arenę z zewnątrz.


Przy okazji zobaczyliśmy budynek, w którym Ania będzie pracować od października.


Potem ścieżką nadmorską do Jelitkowa na lody. Potem do Oliwy, na cmentarz. I Kościerską do domu.

Taki niedzielny wypadzik.
Kategoria z Anią, wypady


Dane wyjazdu:
13.40 km 8.00 km teren
00:41 h 19.61 km/h
Maks. pr.:47.02 km/h
Temperatura:
Podjazdy:134 m

I jeszcze raz

Sobota, 21 sierpnia 2010 · dodano: 21.08.2010 | Komentarze 2

Jeszcze jeden wyjazd dziś. Już tylko do Oliwy, spotkać się z wracającą z pracy Anią i odeskortować do domu.
Kategoria z Anią


Dane wyjazdu:
47.11 km 22.00 km teren
02:38 h 17.89 km/h
Maks. pr.:45.12 km/h
Temperatura:
Podjazdy:400 m

Miało być niebieskim szlakiem

Sobota, 21 sierpnia 2010 · dodano: 21.08.2010 | Komentarze 1

Ania śmigała dziś rano do pracy więc pomyślałem, że ją odprowadzę do Wrzeszcza a potem sobie gdzieś skoczę. W zamiarze miałem niebieski szlak w TPK. Znam go fragmentarycznie, myślę, więc warto by go poznać w większej części.

Wstaliśmy przed szóstą, a kilka minut po brykaliśmy już naszymi rowerkami. Do Wrzeszcza standardowo. Po rozdzieleniu pojechałem ulicą Do Studzienki, potem Traugutta, Sobieskiego i Wileńską, celem dotarcia na Morenę. Nie spodziewałem się, że będzie to tak wymagający odcinek. Jadąc Wileńską miałem już dość, a przecież to dopiero początek. Okazało się w międzyczasie, że wzdłuż Wileńskiej, już przed skrzyżowaniem z Jaśkową Doliną, wiedzie ścieżka rowerowa. Dobrze, że ją wypatrzyłem, bo była kompletnie nieoznakowana (ani pionowo, ani poziomo, ani nawet krzyżowo).

Na Morenie, moich starych śmieciach, tam się wychowywałem, śmignąłem wzdłuż Jaśkowej, potem chodnikiem (tak, tak, chodnikiem, bo nie będę ryzykował potrącenia jadąc Rakoczego) i Bulońską (tu już po jezdni). Myśliwską pociągnąłem aż do zjazdu na poligon. Na Myśliwskiej dwa absurdy - pierwszy to ścieżka rowerowa, o której istnieniu dowiedziałem się po jakimś czasie. Wszędzie w Gdańsku ścieżki są czerwone, a na Myśliwskiej to chodnik jest czerwony, a ścieżka szara. Nieoznakowana. Cóż, była kiedyś oznakowana znakami poziomymi, ale widać, że prowadzone były tam jakieś remonty, bo wymalowany rower został rozebrany a potem poskładany w bliżej nieokreśloną formę. Druga bzdura to zatoczka dla autobusów na samym końcu. To znaczy zatoczka jest w porządku, ale wstawiono przed nią znak zakaz ruchu z napisem "nie dotyczy komunikacji miejskiej", co oznacza, że powinienem zsiąść z roweru i poprowadzić go kilkanaście metrów, żeby zjechać na polną dróżkę. A wystarczyłoby doczepić mój ulubiony znak:


Dalsza część to przeprawa przez teren dawnego poligonu. Niestety miejscami, a dokładnie w jednym miejscu, trasa totalnie zryta przez quady (miejsce przejazdu przez strumyk). Straszne.

W końcu dopchałem się do niebieskiego szlaku. I miałem już dość. To chyba nie był odpowiedni dzień na takie wojaże. Ale skoro już tu jestem...

Dolina Strzyży jest piękna. Trasa niebieskiego i zielonego szlaku w tym miejscu również. Teren zróżnicowany - górka, dołek, górka, dołek, kałuża, górka, błotko. Super. A dokoła piękne widoki ze Strzyżą w tle. Tak mnie zaaferowały te górki i dołki, że przeoczyłem miejsce, w którym szlaki się rozbiegają i jechałem kawałek zielonym, którym zazwyczaj tamtędy przejeżdżałem. Znalazłem w końcu odnogę i powróciłem na niebieski, przekraczając Strzyżę przez mostek. Okazało się, że bez sensu, bo już za moment szlaki znów się zbiegały i prowadziły na Matemblewo.

Tam zatrzymałem się na moment. Napiłem się ze źród... z kranu. Woda również smakowała jak z kranu. Od razu przeszła mi myśl, że szkoda, że nigdy tej wody nie próbowałem. Dziś spróbowałem i mi wystarczy. Do tej ze Źródła Marii się nie umywa... dosłownie.

Z powrotem na rower i niebieskim do Słowackiego. Nigdy nie przekraczałem Słowackiego w tym miejscu... i nigdy nie będę. Okazało się, że po drugiej stronie niebieski szlak prowadzi karkołomnym spadkiem a potem kretyńsko stromym podjazdem. Nie, dziękuję, pomyślałem i pojechałem chodnikiem w górę Słowackiego. I dobrze zrobiłem, bo za moment wjechałem sobie do lasu szerokim wjazdem (znów zakaz ruchu za wyjątkiem pracowników leśników) i kawałek dalej dołączyłem do niebieskiego szlaku. Dróżka była bardzo fajna i przyjemna prócz dwóch momentów, w których trzeba było zsiąść z rumaka i przenieść go przez walające się kłody. Panowie leśnicy - uprzątnijcie je.

Niebieskim szlakiem, który niestety miejscami rozryty był przez wielkie opony ciężkich pojazdów, dotarłem w końcu do skrzyżowania Szwedzkiej Grobli z Kleszą. Myślę sobie, że teraz to już z górki i lajcik. Jadę więc niebieskim szlakiem pełny nadziei. Cóż, szybko nadzieja wyparowała. Mimo, że Klesza, która idzie w miarę równolegle do szlaku, prowadzi mocno w dół, to niebieski szlak poprowadzony jest na grzbiecie górki. Bardzo ładnie, nie powiem, ale też niebezpiecznie. Dróżka wąska, upstrzona wieloma korzeniami. Jechało się ciężko, choć szybko. Było kilka zjazdów i wjazdów.

W końcu dotarłem do Doliny Węży i od tego miejsca zaczęły się kłopoty. Trasa, choć do tej pory wcale nie była łatwa, przeobraziła się w koszmar. Zaliczyłem nawet pierwszą w spd glebę. Musiałem gwałtownie zahamować, bo przed kołem wyrósł mi nagle pieniek. Straciłem równowagę, rower zaczął się przechylać na nogę i noga... wypięła się z pedała, co bardzo mnie ucieszyło. Mniej radości sprawił mi fakt, że nastąpiło to już jak leżałem na ściółce. Grunt, że nic mi się nie stało. Z powrotem na rower i jazda dalej. Ale nie. Okazało się, że czeka mnie droga prosto do grobu. Stomo w dół, masa wijących się po ziemi korzeni. Nie, nie dziękuję. Sprowadzenie roweru sprawiło mi sporo problemów, nie wiem jak można tamtędy zjechać. A sądząc po śladach jakie tam widziałem to się dało. Niestety nie miałem ze sobą aparatu, bo tę górkę warto było sfotografować.

No to jestem w Dolinie Radości i na ul. Bytowskiej. Śmigam dalej, wiedząc, że za chwilę czeka mnie męczący wjazd na Pachołek. Wybrałem jednak wariant łatwiejszy (czyt. przejezdny) czyli na Pachołek wjechałem utwardzoną nawierzchnią od ul. Tatrzańskiej. Na Pachołku chwilę odsapnąłem i ruszyłem dalej. Zazwyczaj na rozwidleniu wybieram szlak zielony. Tym razem pojechałem niebieski, bo takie było założenie tej wycieczki. Pal licho, że i tak nie jechałem niebieskim cały czas. Nieistotne. Bardzo fajna droga. Niestety szybko następuje zjazd, a potem mocny podjazd, czego na zielonym szlaku się nie doświadcza. Ale całkiem fajny jest szlak w tym miejscu, choć zdecydowanie nie na moje siły tego dnia. Wjechałem, ale z jęzorem wkręcającym się w szprychy.

Docieram w końcu na Drogę Nadleśniczych, która wciąż jest mokra i błotnista. Z uśmiechem na twarzy mijam drzewo, na korze którego niebieska strzałka zachęca mnie bym skręcił w prawo.
- Spitalaj - klnę do niej pod nosem i jadę prosto, wiodący widokiem szerokiego asfaltu.

A tam już wiadomo - zjazd do Spacerowej, przejażdżka koło Reala, trochę kamieni i już jestem w Owczarni.

Ufff... można odsapnąć.

Nie, nie można. Tata dzwoni. Prosi o asystę. Trzeba psa do weterynarza dostarczyć. Szczepienie.
- Okey - mówię i jadę. Do nich mam rzut beretem, ale po wyczerpującej wycieczce to i rzut beretem sprawia problemy.

Nazar, bo tak się ów zwierz nazywa, został zapakowany do auta. Wizyta u weta przebiegła bezboleśnie i bezproblemowo. Od rodziców wracało mi się całkiem przyjemnie.

No i to wszystko... wreszcie usiadłem i mogę odpocząć.

Dzwoni telefon.
- Cześć, kochanie - wita damski głos. Zaraz kończę. Przyjedziesz po mnie?

_______

Trasa:


_______
No i na koniec zagadka, ale od razu uprzedzam, że oprócz pochwały w komentarzu oraz dumy i zadowolenia zgadującego, nie została przewidziana żadna nagroda.
Oto Nazar:


Jakiej jest rasy?
Dla ułatwienia podpowiem, że nie jest to:
Kategoria solo, tpk, wypady


Dane wyjazdu:
19.70 km 3.00 km teren
01:01 h 19.38 km/h
Maks. pr.:38.95 km/h
Temperatura:
Podjazdy:174 m

Z pracy - tym razem przez Bytowską

Piątek, 20 sierpnia 2010 · dodano: 20.08.2010 | Komentarze 0

Kategoria do/z pracy


Dane wyjazdu:
16.66 km 4.00 km teren
00:36 h 27.77 km/h
Maks. pr.:47.97 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 19 m

Do pracy

Piątek, 20 sierpnia 2010 · dodano: 20.08.2010 | Komentarze 0

Budowana ścieżka rowerowa w Oliwie zyskała krawężniki :)
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
4.26 km 1.50 km teren
00:13 h 19.66 km/h
Maks. pr.:41.32 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Do rodziców

Czwartek, 19 sierpnia 2010 · dodano: 19.08.2010 | Komentarze 0

Do rodziców po słoiki. Chyba ogórasy będą:)

Udało mi się rozwiązać problem wkręcającej się śrubki regulującej przednią przerzutkę. Podłożyłem pod główkę śrubki dwie nakrętki i tym samym zablokowałem możliwość opadnięcia śrubki. Zobaczymy jutro jak się ta metoda sprawdzi "na żywo".

Po regulacji bloków w butach i wysokości siodełka jechało mi się znacznie wygodniej.
Kategoria inne