Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sirmicho z Gdańska.

Dystans całkowity: 21855.64 km
Dystans w terenie: 3601.50 km
Średnia prędkość: 20.71 km/h
Dystans w terenie podaję na oko. Więcej o mnie.

Statystyki


button stats bikestats.pl
poprzednie lata
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sirmicho.bikestats.pl

Kontakt

|




Wpisy archiwalne w kategorii

solo

Dystans całkowity:7109.30 km (w terenie 1616.00 km; 22.73%)
Czas w ruchu:327:42
Średnia prędkość:21.69 km/h
Maksymalna prędkość:58.42 km/h
Suma podjazdów:42582 m
Maks. tętno maksymalne:185 (93 %)
Maks. tętno średnie:161 (81 %)
Suma kalorii:7039 kcal
Liczba aktywności:362
Średnio na aktywność:19.64 km i 0h 54m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
29.22 km 8.00 km teren
01:10 h 25.05 km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Do pracy, inne i koci FIP :(

Poniedziałek, 16 września 2013 · dodano: 16.09.2013 | Komentarze 0

Wpis zbiorczy z kilku dni.
Głównie dzisiejszy dojazd do pracy, ale też przejażdżka do brata i z powrotem. nie chciało mi się wcześniej wpisywać tej jazdy, bo źle mi się niestety kojarzy.

Ostatni czas mija nam pod znakiem kotów i niestety smutku i stresu. Kotki, które znaleźliśmy porzucone przy drodze okazały się być poważnie chore. Robiliśmy wszystko, by je uratować, ale niestety była to walka z wiatrakami, bo kotki załapały cholerne paskudztwo zwane FIP (zakaźne zapalenie otrzewnej). Niestety nie ma na to leku, a diagnoza jest bardzo trudna. Kotkę uśpiłem, kiedy już nie było rokowań. Kocurek wyglądał lepiej i byłem pewien, że nic mu nie jest. Ale następnego dnia i jego trafiło. Przestał jeść, z każdym dniem coraz gorzej, wymioty, rozwolnienie (a do tego miał robaki). Chodziłem z nim codziennie na kroplówki i jakoś się trzymał. Umarł w domu, mniej cierpiał niż kotka.

Teraz żyjemy w ciągłym stresie czy przypadkiem nasze koty nie złapały tego cholerstwa. Chyba wszystko jest w porządku, ale co rusz dopatrujemy się jakichś dziwnych objawów, które pewnie nic nie znaczą, ale wiecie jak to jest - jak się doszukujesz to zobaczysz nawet tego czego nie ma.

Ciężki miesiąc.
Kategoria do/z pracy, inne, solo


Dane wyjazdu:
17.10 km 4.00 km teren
00:46 h 22.30 km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy:156 m

Z pracy

Poniedziałek, 16 września 2013 · dodano: 16.09.2013 | Komentarze 3

Wracałem drogą rowerową na Wita Stwosza. Lepiej i szybciej się jechało niż rano, bo trafiłem na zieloną falę. Trafiłem też na kilka samochodów zaparkowanych na pasie rowerowym.

Miałem też krótką pogawędkę z kierowcą na skrzyżowaniu Grunwaldzkiej i Braci Lewoniewskich (z tej ulicy wjeżdżałem na Wojska Polskiego). Usłyszałem kilka razy "wypierdalaj na ścieżkę". Chyba nie zrozumiał jak tłumaczyłem mu na spokojnie, że właśnie jadę na Marynarki Polskiej Wojska Polskiego i Wita Stwosza, gdzie mam zamiar poruszać się drogą rowerową, bo zaraz powtórzył "wypierdalaj na ścieżkę". Śmiesznie wyglądają bulgoczący się kierowcy.
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
146.00 km 50.00 km teren
07:05 h 20.61 km/h
Maks. pr.:49.50 km/h
Temperatura:
Podjazdy:923 m
Rower:

Po Kaszubach

Niedziela, 25 sierpnia 2013 · dodano: 26.08.2013 | Komentarze 4

Brat z rodzinką spędza wczasy na Kaszubach, więc pomyślałem, że go odwiedzę.
Zaplanowałem trasę (z pomocą Turysty, dzięki) i w drogę.


AKT I - DOJAZD

Jechało się bardzo dobrze, pomijając fakt, że łańcuch od początku zachowywał się dziwnie. Czułem, że co jakiś czas o coś zahacza. Nie znalazłem przyczyny (choć jakoś specjalnie się na tym nie skupiałem) i jechałem tak aż do celu. Trasa przebiegała pod znakiem asfaltów, ale zdarzały się też i odcinki terenowe. Jak chociażby las od Skrzeszewa Żukowskiego do Majdanów. Niby las, niby teren, ale śmigało się szybciej niż niejednym asfaltem. Świetna droga. Przed wyjazdem z lasu zrobiłem sobie dłuższy postój.
Przed Majdanami © sirmicho


Ruch samochodowy o tej porze był znikomy, także warunki do jazdy mialem komfortowe. Nie licząc oczywiście faktu, że bolały mnie plecy i siedzenie, ale to wina źle ułożonego siodełka. Od czasu zerwania śruby mocującej nie mogę dojść do optymalnego ustawienia. A nawet zaczynam się zastanawiać czy nie mam za małej ramy.

Z Roztoki miałem pojechać inną drogą niż pierwotnie zaplanowaną, ale wygląda na to, że wprowadzając poprawki do trasy zapomniałem o tym odcinku. W wyniku czego przejechałem się kawałek piaszczystą drogą (ale nie było tak źle) tylko po to, żeby trafić komuś na gospodarstwo. Trzeba było improwizować. Zawróciłem i odbiłem na zachód. Trafiłem w końcu na wojewódzką drogę i tam już ekspresowym tempem dojechałem do miejsca, w którym planowo miałem wyjechać.

Dalej specjalnie nic ciekawego się nie działo. Do momentu wjazdu do lasów za Wielkim Podlesiem. Byłem w okolicy parę lat temu (nie na rowerze) i dobrze pamiętałem, że w lesie jest sporo piasku. W końcu to las iglasty. W związku z tym jechało się nie najciekawiej, ale też tragedii nie było. W końcu wyjechałem na asfalt i zrobiłem zdjęcie pod tablicą kierującą do ośrodka, w którym właśnie kilka lat temu byłem.
Debrzyno © sirmicho


Za chwilę byłem już na miejscu. Dokładnie o godzinie dwunastej. Zgodnie z planem.

AKT II - NA MIEJSCU


Ośrodek wypoczynkowy Politechniki Gdańskiej wygląda jakby czas się w nim zatrzymał. I to w latach siedemdziesiątych. Wszystko tam przypominało wyglądem ośrodki peerelowskie. Oczywiście, na szczęście, w miarę odnowione. Co nie oznacza, że było tam kiepsko. Fajne miejsce, cisza i spokój. Wypocząć można.

Na miejscu wita mnie brat, za chwilę dołączam do reszty rodzinki. Filip, chrześniak, chwali się jak jeździ na rowerze. A jeździ od... wczoraj. Niesamowite, że niektórzy uczą się jeździć na rowerze kilka miesięcy (ja), a niektórzy pojmują to w tydzień (Filip). Nie umiał jeszcze jeździć w linii prostej, no ale przecież nie można wymagać za dużo, to dopiero drugi dzień.

Przed obiadem idziemy z dzieciakami i bratem (na nowym rowerze) na krótką przejażdżkę. Przedtem jednak przyglądam się łańcuchowi. Dostrzegam wreszcie powód dziwnych przeskoków. Łańcuch zahacza o fragment wózka. Nie wiem jak i dlaczego. Spróbowałem odgiąć kolizyjny frgament wózka, choć nie liczyłem na sukces. NA wszelki wypadek założyłem jeszcze łańcuch odwrotnie i nasmarowałem go. Odpukać, ale warunki jezdne się poprawiły.

Ruszamy na wycieczkę. Wjeżdżamy w las, gdzie piaszczystymi dróżkami brniemy twardo przed siebie. Filip co rusz zalicza glebę, ale dzielnie za każdym razem zbiera się do kupy i jedzie dalej.

Na szlaku nad jeziorem Jelenim © sirmicho


W końcu odbijamy w prawo i trafiamy na czerwony szlak wzdłuż jeziora Jeleniego. Jak się okazuje szlak nie jest wytyczony z myślą o rowerzystach. Wąsko i sporo korzeni, a do tego momentami stromo.
Jezioro Jelenie © sirmicho


W końcu udaje się dotrzeć do ośrodka, gdzie wszyscy idziemy na obiad. A na obiadek rosołek oraz kotlet schabowy z kapustą i ziemniakami. Kotletem będzie mi się odbijać przez połowę drogi do domu, ale co tam. Smaczny był.

AKT III - POWRÓT


Objedzony i zaopatrzony na powrót (uzupełniona woda i banan) zbieram się w drogę do domu. Brat decyduje się towarzyszyć mi przez chwilę. Jedziemy razem do Wąglikowic, gdzie rozdzielamy się. Kieruję się na Kościerzynę. Ruch samochodowy o tej porze znacznie się nasilił i już wiedziałem, że powrót nie będzie tak przyjemny. Dodatkowo ochłodziło się i wiało dość mocno prosto w twarz. Marny zwiastun.

W Kościerzynie zjeżdżam na brukowaną ddr, ale wbrew pozorom jedzie się nim bardzo wygodnie. W końcu muszę jednak opuścić ddr i zjeżdżam na lewo... wprost na ul. Kolejową. Po jakimś czasie jazdy tym czymś przypomniałem sobie, że emonika wspominała mi o tej drodze i jej opinia była bardzo, ale to bardzo nieprzychylna. Teraz wiedziałem już czemu. Droga jest szeroka, leży na niej sporo kamieni, ale niestety przez cały czas (a było to jakieś 8 km) mocno nierówna. Tyłek domagał się już, wręcz krzyczał, żebym przestał jechać. I faktycznie w pewnym momencie robię przerwę, bo szału można dostać.

Wykończony docieram wreszcie do Gołubia, gdzie droga jest już porządna. Ale od tego momentu dołącza nowy element - podjazdy. Na całe szczęście widoki są przednie i w części rekompensują moje fizyczne wyczerpanie.
Gołubie © sirmicho


Kawałek dalej jest jeszcze piękniej. Na wylocie z Krzesznej są tak piękne widoki, że robię sobie tam najdłuższy postój. Kładę się wygodnie na trawce i konsumuję banana, delektuję się powietrzem i widokami.
Krzeszna © sirmicho

Krzeszna © sirmicho

Krzeszna, widok na jezioro Ostrzyckie © sirmicho


Niestety sielanka nie może trwać wiecznie, zwłaszcza, że jeszcze spory kawałek przede mną. W sumie dalej nie ma się co specjalnie rozpisywać. Sił już nie miałem ale jakoś brnąłem przed siebie. Ruch samochodowy nie ustępował, a do tego zaczynało powoli się ściemniać.

Wreszcie docieram do domu, dokładnie o godzinie dwudziestej. Zgodnie z planem.
Kategoria solo, wypady


Dane wyjazdu:
8.40 km 2.00 km teren
00:19 h 26.53 km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Do brata

Piątek, 23 sierpnia 2013 · dodano: 23.08.2013 | Komentarze 0

Zawiozłem bratu dętki i pomogłem z regulacją starego roweru.
Kategoria inne, solo


Dane wyjazdu:
19.50 km 5.00 km teren
00:51 h 22.94 km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy:143 m

Z pracy

Czwartek, 22 sierpnia 2013 · dodano: 22.08.2013 | Komentarze 0

W deszczu. Ale nie było tak źle, spodziewałem się ulewy.

A na Wita Stwosza na odcinku od Bażyńskiego do Obrońców Westerplatte został wymalowany już pas drogi rowerowej. Jest bardzo szeroko, wyobrażałem sobie, że będzie ciaśniej. Niestety remont nawierzchni nie do końca się udał, niby jest gładziej, ale woda zalega na jezdni.
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
19.50 km 5.00 km teren
00:47 h 24.89 km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy:143 m

Z pracy

Środa, 21 sierpnia 2013 · dodano: 21.08.2013 | Komentarze 0

Fajnie mi się dziś wracało. Ani zdecydowanie gorzej i w związku z tym po powrocie do domu dłubałem przy zmianie napędu w jej rowerze.
Kategoria do/z pracy, serwis, solo


Dane wyjazdu:
19.50 km 5.00 km teren
00:52 h 22.50 km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy:143 m

Z pracy

Poniedziałek, 19 sierpnia 2013 · dodano: 19.08.2013 | Komentarze 0

W lekkiej mżawce.

Okazało się, że pomyliły mi się łańcuchy podczas składania rowerów i jechałem dziś na Ani łańcuchu. Stąd upierdliwe przeskakiwanie.
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
19.50 km 5.00 km teren
00:51 h 22.94 km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy:143 m

Z pracy

Poniedziałek, 12 sierpnia 2013 · dodano: 12.08.2013 | Komentarze 0

Częściowo, ale na szczęście krótko, w deszczu. Największe opady przeczekałem pod Żakiem.
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
18.20 km 5.00 km teren
00:53 h 20.60 km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy:177 m

Z pracy

Piątek, 26 lipca 2013 · dodano: 26.07.2013 | Komentarze 0

Dziś postanowiłem wrócić Zgniłymi Mostami. Dawno mnie tam nie było, ale nie jest tamtędy aż tak źle. Serpentynkę na niskiej przerzutce sobie wjechałem spokojnie.

Po drodze musiałem zahaczyć o Lusziego w jego miejscu pracy:)
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
19.50 km 6.00 km teren
00:52 h 22.50 km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy:143 m

Z pracy

Środa, 24 lipca 2013 · dodano: 24.07.2013 | Komentarze 0

Kategoria do/z pracy, solo