Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sirmicho z Gdańska.

Dystans całkowity: 21855.64 km
Dystans w terenie: 3601.50 km
Średnia prędkość: 20.71 km/h
Dystans w terenie podaję na oko. Więcej o mnie.

Statystyki


button stats bikestats.pl
poprzednie lata
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sirmicho.bikestats.pl

Kontakt

|




Dane wyjazdu:
28.48 km 0.00 km teren
01:07 h 25.50 km/h
Maks. pr.:50.82 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 30 m

Do pracy... i wykład o "zamawianiu na syfa"

Piątek, 1 lipca 2011 · dodano: 01.07.2011 | Komentarze 2

Rano dżdżyło. Znów dobre tempo, dobra jazda.

Pojechałem dziś znów przez Marynarki Polskiej, choć wcale nie miałem ochoty na dokręcanie dystansu. Ale jeszcze mniejszą ochotę miałem na otwieranie wszystkich drzwi w biurze. Jak się okazało i tak mnie to nie ominęło. Chyba muszę jeszcze bardziej wydłużyć trasę.

Ok, a teraz wracając do wpisu Lusziego i komentarzy pod nim:

RZECZ O ZAMAWIANIU NA SYFA

"Zamawianie na syfa" była dość popularną zabawą w latach 80. Przynajmniej tak było w szkole podstawowej nr 1 w gdańskiej Morenie. Na czym rzecz polegała? Na początek należy rozróżnić dwie diametralnie różniące się typy zabawy.

1) Zamawiam na syfa - typ pierdzący

Zabawa miała proste zasady, które uczestnicy pojmowali w mig. Generalnie nie było możliwości uniknięcia uczestnictwa w zabawie. Uczestniczył w niej każdy, za wyjątkiem dziewczyn i osób, które nauczyły się panować nad sobą. Ci drudzy pokazują, że zabawa niosła za sobą misję wychowawczą.
Ale o co chodzi? Osoba, której zdarzyło się, mówiąc najdelikatniej, purtnąć (purknąć, pierdnąć, puścić bąka tudzież gaz), powinna jak najszybciej krzyknąć "zamawiam na syfa" i skrzyżować palec wskazujący ze środkowym. Jeśli tego się nie zrobiło, osoba która namierzyła sprawcę brzydkiego zapachu (fetoru, odoru, smrodu) miała prawo wymierzyć w trybie natychmiastowym egzekucję poprzez zasadzenie kopa w pupę (tyłek, zadek, kuper, dupę).

Bardziej popularną wariacją tej zabawy było "aucik/karniak". Róznica polegała na tym, że winowajca musiał krzyknąć aucik, żeby być bezpiecznym. Natomiast kat przed wykonaniem egzekucji zobowiązany był wykrzyczeć "karniak".

Zabawa uczyła kilku rzeczy:
a) powstrzymywać pierdzenie
b) zmniejszała czas reakcji
c) zwiększała percepcję i analizę otoczenia
d) utrwalała nawyk przepraszania za publiczne pierdnięcie - problem tylko w tym, że jeżeli już się zdarzyło w poważniejszym towarzystwie pierdnąć to mówiło się "zamawiam na syfa" albo "aucik" zamiast "przepraszam".
e) szybko biegać

2) Zamawiam na syfa - typ berek

Ten typ zabawy był częściej spotykany. Otóż zwykła zabawa w berka czasem nie wystarczała i należało ją urozmaicić. "Zamawiam na syfa" nadawało się idealnie. Istnieje wiele odmian i są one słabo udokumentowane. U nas najpopularniejszy był tzw. berek rzucany. To znaczy, że zamiast klasyczne dotknięcia i przekazania berka tutaj rzucało się czymś. To coś musiało być nieprzyjemne, śmierdzące i zostawiające ślady... czyli jednym słowem - syf.
Osoba obdarowana syfem musiała przekazać go dalej. Klasyczny przykład - ogryzek. Ofiara musiała zaatakować kolejną osobę za pomocą tegoż samego ogryzka. Nie można jednak było trafić osoby, która zdążyła zamówić na syfa. Można było te osoby rozpoznać poprzez skrzyżowane palce (jak w przypadku wyżej), co oczywiście było poprzedzone odpowiednim okrzykiem. Czasem ofiar trzeba było szukać na innych korytarzach. Często też umawiano się jak długo zamówienie na syfa obowiązuje. Z czasem zamówienie wygasało i można było ofiarę zaatakować powiedzmy na następnej przerwie.

Po przeanalizowaniu i przestudiowaniu materiałów w Internecie, znalazłem jedno źródło traktujące o innej ciekawej odmianie tego typu "zamawiania na syfa". Cytuję (pisownia oryginalna):
A mieliście takie zabawy w przeczkolu, że ktoś na obiedzie wsadzał palca drugiej osobie do zupy i mówił krzyżując palce na rękach "ZAMAWIAM NA SYFA!" ? Nie można bylo juz wsadzić palca osobom które miały skrzyżowane palce, one juz byly nietykalne i trzeba było szukać kogoś na drugim końcu stołu, kto nie zauważył co się dzieje, żęby móc przekazać mu "syfa" .

Rozmawiałem z jeszcze jedną osobą, która przekazała mi informację, że istniała jeszcze odmiana "smarkowa" tej zabawy. Przekazanie syfa odbywało się poprzez wytarcie na kimś... no dobra, nie będę kończył.

Kończąc mój wywód, chciałem tylko wyrazić zdziwienie, że spora część znajomych nie zna, a nawet nigdy nie słyszało o tej zabawie. No to teraz nie możecie się już wymigać.

A na koniec:


Zamawiam na syfa!
Kategoria do/z pracy, z Anią



Komentarze
Gość | 15:04 niedziela, 30 grudnia 2018 | linkuj Właśnie dziecku udowodniłem że bawiłem się w takie zabawy w podstawówce nr 3 na Chełmie w Gdańsku. Ps. po tych zabach wykrzywiły mi się palce wskazujące :-) i do dzisiaj po 30 latach mam pamiątkę. Dzięki autorowi za uwiecznienie w internecie chłopięcych zabaw. A nie dodałem że bardziej bawiliśmy się w 2 wariant. Pierwszy był edukacyjnie oczywisty do pierwszego karniaka
grzehoo | 07:49 piątek, 1 lipca 2011 | linkuj SYF!
A ja zamawiam na SYFA!

Tak było było... Święta prawda. Eh, gdzie te czasy?
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa eulic
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]