Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sirmicho z Gdańska.

Dystans całkowity: 21855.64 km
Dystans w terenie: 3601.50 km
Średnia prędkość: 20.71 km/h
Dystans w terenie podaję na oko. Więcej o mnie.

Statystyki


button stats bikestats.pl
poprzednie lata
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sirmicho.bikestats.pl

Kontakt

|




Dane wyjazdu:
216.16 km 0.00 km teren
08:48 h 24.56 km/h
Maks. pr.:52.10 km/h
Temperatura:
Podjazdy:220 m

Pierwszomajowy przejazd dwustukilometrowy

Wtorek, 1 maja 2012 · dodano: 02.05.2012 | Komentarze 2

Nie byłem przekonany do tej wycieczki. Porywałem się na mocny dystans 200 km, nie mając przejechanych nawet 50 km na raz w tym roku. I do tego nieprzychylne prognozy dotyczące silnego wiatru. Nie napawało to optymizmem i jeszcze dzień przed wyjazdem byłem gotów zrezygnować.

Nie zrobiłem tego. 1 Maja stawiłem się o godzinie 7 w punkcie zbiórki. Po chwili niemal w komplecie (Turysta, Marchos i Luszi) ruszyliśmy do Gdańska, gdzie dołączył do nas Adam.
Zbiórka © sirmicho


Pierwszym celem wycieczki była Krynica Morska, do której docieramy przez Sobieszewo, Stegnę i Sztutowo. Na wyspie sobieszewskiej miałem małą przygodę z sakwą. Otóż pękły plastikowe oczka przez które przewleczone były paski mocujące sakwę do bagażnika. Sakwa na jednej z dziur podskoczyła i wylądowała na tylnym kole, które dość mocno obtarły wierzchnią cześć sakwy. Na tyle mocno, że materiał się przedziurawił. Na całe szczęście Luszi miał ze sobą plastikowe zipy, które zastąpiły pęknięte elementy i do końca drogi sprawdzały się wyśmienicie.
W Sobieszewie © sirmicho

Awaria sakwy © sirmicho

Prom przez Wisłę © sirmicho


Trasa od Gdańska do Krynicy Morskiej była bardzo uciążliwa. Zaczynając od sporego ruchu samochodowego w Gdańsku, przez dziurawą przeprawę przez Sobieszewo, kończąc na jeździe pod wiatr w towarzystwie często i gęsto wyprzedzających nas aut w drodze do Krynicy.
W trasie © sirmicho


W Krynicy posililiśmy się w Smażalni "Okoń", ale przyznam szczerze, że filet z dorsza nie bardzo mi smakował. Po obiadku i dość długim postoju ruszyliśmy w drogę powrotną do Sztutowa, zaglądając jednak jeszcze przed opuszczeniem Krynicy na plażę. Piach i woda - nic ciekawego.
Krynica Morska © sirmicho


Kwaśny w Krynicy Morskiej

W tę stronę jechało się zdecydowanie łatwiej. Przede wszystkim z wiatrem nie wiejącym w twarz i aut jakby mniej jechało. W Sztutowie odbiliśmy na Nowy Dwór Gdański. Ten fragment drogi, aż do Tczewa jechało się wyśmienicie. Wiatr wiał nam prosto w plecy pomagając rozwinąć normalną prędkość.
Lichnowy © sirmicho


Tczew (160 km) to punkt przełomowy wycieczki. Tu skręcaliśmy w stronę Gdańska, a to oznaczało, że czekało nas 50 km jazdy idealnie pod wiatr, który jak nam się zdawało wiał teraz ze zwiększoną siłą. Po drodze Adam zaczął opadać z sił. Co jakiś czas odłączał się od grupki i zostawał z tyłu. Widać było, że wiatr dał mu się we znaki. Zresztą i mnie nie było łatwo. Zacząłem odczuwać trud i zmęczenie i czułem, że może nie starczyć mi sił na powrót.
Odpoczynek za Tczewem © sirmicho


W końcu Adam się wycofuje i w Krzywym Kole kieruje się do Pszczółek na PKP. My jedziemy dalej. Z każdym kolejnym kilometrem czuję jak ulatują ze mnie siły. Ciągnę się za silnie jadącymi Turystą, Luszim i Marchosem. Kiedy tylko zwalniam a trójka kolegów zaczyna się oddalać, daję znać dzwonkiem by za mną poczekali.
Niedługo dom © sirmicho


W końcu docieramy do Gdańska. Zdycham ze zmęczenia. Chłopaki knują którędy będą wracać na Osowę. Zdając sobie sprawę, że będę dla nich jedynie kulą u koła oznajmiam, by na mnie nie czekali. Niech jadą swoim tempem, ja się jakoś do domu doczłapię. Ruszamy. Ale zaraz na starcie chłopaki oddalili się dość znacznie. Wrzuciłem na luz i bardzo lajtowym tempem (choć nadal stanowiło to dla mnie wyzwanie) dojeżdżam do Oliwy. Na samą myśl o podjeździe na górę robi mi się słabo i rezygnuję z tego pomysłu. Wsiadam do autobusu i w ten sposób docieram do domu.

Okazało się, że jednak nie byłem przygotowany kondycyjnie na taki dystans, chociaż mam wrażenie, że gdyby nie ten wiatr, specjalnie bym nie odczuł trudów wycieczki.

Chciałem też podziękować współtowarzyszom za pomoc i "holowanie" mnie od Tczewa do Gdańska. Sporo mi to ułatwiło.

Koledzy chwalą się spalonym paliwem, więc i ja podam swoje:
- pół bułki maślanej
- 6 mini Marsów
- filet z dorsza z frytkami i buraczkami
- banan
- wafelek
- litr Isostara
- litr Powerade
- litr Pepsi
- 0,7 litra Coca-Coli

Trasa z zapisu Turysty (różniąca się na powrocie w samym Gdańsku):


Relacje kolegów:
- Adama
- Turysty
- Marchosa
- Lusziego

Zdjęcia dzięki uprzejmości Turysty
Kategoria wypady



Komentarze
Rycho | 10:13 piątek, 11 maja 2012 | linkuj Co znaczy młodość. Się wsiada i się jedzie. Ja bym się nie porwał na taką wyprawę (co nie znaczy, że się nie porywałem).
emonika
| 20:08 środa, 2 maja 2012 | linkuj To trzeba było jechać na Molo tylko :P
A tak poważnie to składam Ci gratulacje - i coś mi się zdaje, że to tylko tak Ci się zdawało, że nie dasz rady na końcu - mało motywująco towarzystwo na Ciebie działało :) hihhi
Pozdrawiam :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa chsie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]