Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sirmicho z Gdańska.

Dystans całkowity: 21855.64 km
Dystans w terenie: 3601.50 km
Średnia prędkość: 20.71 km/h
Dystans w terenie podaję na oko. Więcej o mnie.

Statystyki


button stats bikestats.pl
poprzednie lata
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sirmicho.bikestats.pl

Kontakt

|




Wpisy archiwalne w kategorii

solo

Dystans całkowity:7109.30 km (w terenie 1616.00 km; 22.73%)
Czas w ruchu:327:42
Średnia prędkość:21.69 km/h
Maksymalna prędkość:58.42 km/h
Suma podjazdów:42582 m
Maks. tętno maksymalne:185 (93 %)
Maks. tętno średnie:161 (81 %)
Suma kalorii:7039 kcal
Liczba aktywności:362
Średnio na aktywność:19.64 km i 0h 54m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
47.11 km 22.00 km teren
02:38 h 17.89 km/h
Maks. pr.:45.12 km/h
Temperatura:
Podjazdy:400 m

Miało być niebieskim szlakiem

Sobota, 21 sierpnia 2010 · dodano: 21.08.2010 | Komentarze 1

Ania śmigała dziś rano do pracy więc pomyślałem, że ją odprowadzę do Wrzeszcza a potem sobie gdzieś skoczę. W zamiarze miałem niebieski szlak w TPK. Znam go fragmentarycznie, myślę, więc warto by go poznać w większej części.

Wstaliśmy przed szóstą, a kilka minut po brykaliśmy już naszymi rowerkami. Do Wrzeszcza standardowo. Po rozdzieleniu pojechałem ulicą Do Studzienki, potem Traugutta, Sobieskiego i Wileńską, celem dotarcia na Morenę. Nie spodziewałem się, że będzie to tak wymagający odcinek. Jadąc Wileńską miałem już dość, a przecież to dopiero początek. Okazało się w międzyczasie, że wzdłuż Wileńskiej, już przed skrzyżowaniem z Jaśkową Doliną, wiedzie ścieżka rowerowa. Dobrze, że ją wypatrzyłem, bo była kompletnie nieoznakowana (ani pionowo, ani poziomo, ani nawet krzyżowo).

Na Morenie, moich starych śmieciach, tam się wychowywałem, śmignąłem wzdłuż Jaśkowej, potem chodnikiem (tak, tak, chodnikiem, bo nie będę ryzykował potrącenia jadąc Rakoczego) i Bulońską (tu już po jezdni). Myśliwską pociągnąłem aż do zjazdu na poligon. Na Myśliwskiej dwa absurdy - pierwszy to ścieżka rowerowa, o której istnieniu dowiedziałem się po jakimś czasie. Wszędzie w Gdańsku ścieżki są czerwone, a na Myśliwskiej to chodnik jest czerwony, a ścieżka szara. Nieoznakowana. Cóż, była kiedyś oznakowana znakami poziomymi, ale widać, że prowadzone były tam jakieś remonty, bo wymalowany rower został rozebrany a potem poskładany w bliżej nieokreśloną formę. Druga bzdura to zatoczka dla autobusów na samym końcu. To znaczy zatoczka jest w porządku, ale wstawiono przed nią znak zakaz ruchu z napisem "nie dotyczy komunikacji miejskiej", co oznacza, że powinienem zsiąść z roweru i poprowadzić go kilkanaście metrów, żeby zjechać na polną dróżkę. A wystarczyłoby doczepić mój ulubiony znak:


Dalsza część to przeprawa przez teren dawnego poligonu. Niestety miejscami, a dokładnie w jednym miejscu, trasa totalnie zryta przez quady (miejsce przejazdu przez strumyk). Straszne.

W końcu dopchałem się do niebieskiego szlaku. I miałem już dość. To chyba nie był odpowiedni dzień na takie wojaże. Ale skoro już tu jestem...

Dolina Strzyży jest piękna. Trasa niebieskiego i zielonego szlaku w tym miejscu również. Teren zróżnicowany - górka, dołek, górka, dołek, kałuża, górka, błotko. Super. A dokoła piękne widoki ze Strzyżą w tle. Tak mnie zaaferowały te górki i dołki, że przeoczyłem miejsce, w którym szlaki się rozbiegają i jechałem kawałek zielonym, którym zazwyczaj tamtędy przejeżdżałem. Znalazłem w końcu odnogę i powróciłem na niebieski, przekraczając Strzyżę przez mostek. Okazało się, że bez sensu, bo już za moment szlaki znów się zbiegały i prowadziły na Matemblewo.

Tam zatrzymałem się na moment. Napiłem się ze źród... z kranu. Woda również smakowała jak z kranu. Od razu przeszła mi myśl, że szkoda, że nigdy tej wody nie próbowałem. Dziś spróbowałem i mi wystarczy. Do tej ze Źródła Marii się nie umywa... dosłownie.

Z powrotem na rower i niebieskim do Słowackiego. Nigdy nie przekraczałem Słowackiego w tym miejscu... i nigdy nie będę. Okazało się, że po drugiej stronie niebieski szlak prowadzi karkołomnym spadkiem a potem kretyńsko stromym podjazdem. Nie, dziękuję, pomyślałem i pojechałem chodnikiem w górę Słowackiego. I dobrze zrobiłem, bo za moment wjechałem sobie do lasu szerokim wjazdem (znów zakaz ruchu za wyjątkiem pracowników leśników) i kawałek dalej dołączyłem do niebieskiego szlaku. Dróżka była bardzo fajna i przyjemna prócz dwóch momentów, w których trzeba było zsiąść z rumaka i przenieść go przez walające się kłody. Panowie leśnicy - uprzątnijcie je.

Niebieskim szlakiem, który niestety miejscami rozryty był przez wielkie opony ciężkich pojazdów, dotarłem w końcu do skrzyżowania Szwedzkiej Grobli z Kleszą. Myślę sobie, że teraz to już z górki i lajcik. Jadę więc niebieskim szlakiem pełny nadziei. Cóż, szybko nadzieja wyparowała. Mimo, że Klesza, która idzie w miarę równolegle do szlaku, prowadzi mocno w dół, to niebieski szlak poprowadzony jest na grzbiecie górki. Bardzo ładnie, nie powiem, ale też niebezpiecznie. Dróżka wąska, upstrzona wieloma korzeniami. Jechało się ciężko, choć szybko. Było kilka zjazdów i wjazdów.

W końcu dotarłem do Doliny Węży i od tego miejsca zaczęły się kłopoty. Trasa, choć do tej pory wcale nie była łatwa, przeobraziła się w koszmar. Zaliczyłem nawet pierwszą w spd glebę. Musiałem gwałtownie zahamować, bo przed kołem wyrósł mi nagle pieniek. Straciłem równowagę, rower zaczął się przechylać na nogę i noga... wypięła się z pedała, co bardzo mnie ucieszyło. Mniej radości sprawił mi fakt, że nastąpiło to już jak leżałem na ściółce. Grunt, że nic mi się nie stało. Z powrotem na rower i jazda dalej. Ale nie. Okazało się, że czeka mnie droga prosto do grobu. Stomo w dół, masa wijących się po ziemi korzeni. Nie, nie dziękuję. Sprowadzenie roweru sprawiło mi sporo problemów, nie wiem jak można tamtędy zjechać. A sądząc po śladach jakie tam widziałem to się dało. Niestety nie miałem ze sobą aparatu, bo tę górkę warto było sfotografować.

No to jestem w Dolinie Radości i na ul. Bytowskiej. Śmigam dalej, wiedząc, że za chwilę czeka mnie męczący wjazd na Pachołek. Wybrałem jednak wariant łatwiejszy (czyt. przejezdny) czyli na Pachołek wjechałem utwardzoną nawierzchnią od ul. Tatrzańskiej. Na Pachołku chwilę odsapnąłem i ruszyłem dalej. Zazwyczaj na rozwidleniu wybieram szlak zielony. Tym razem pojechałem niebieski, bo takie było założenie tej wycieczki. Pal licho, że i tak nie jechałem niebieskim cały czas. Nieistotne. Bardzo fajna droga. Niestety szybko następuje zjazd, a potem mocny podjazd, czego na zielonym szlaku się nie doświadcza. Ale całkiem fajny jest szlak w tym miejscu, choć zdecydowanie nie na moje siły tego dnia. Wjechałem, ale z jęzorem wkręcającym się w szprychy.

Docieram w końcu na Drogę Nadleśniczych, która wciąż jest mokra i błotnista. Z uśmiechem na twarzy mijam drzewo, na korze którego niebieska strzałka zachęca mnie bym skręcił w prawo.
- Spitalaj - klnę do niej pod nosem i jadę prosto, wiodący widokiem szerokiego asfaltu.

A tam już wiadomo - zjazd do Spacerowej, przejażdżka koło Reala, trochę kamieni i już jestem w Owczarni.

Ufff... można odsapnąć.

Nie, nie można. Tata dzwoni. Prosi o asystę. Trzeba psa do weterynarza dostarczyć. Szczepienie.
- Okey - mówię i jadę. Do nich mam rzut beretem, ale po wyczerpującej wycieczce to i rzut beretem sprawia problemy.

Nazar, bo tak się ów zwierz nazywa, został zapakowany do auta. Wizyta u weta przebiegła bezboleśnie i bezproblemowo. Od rodziców wracało mi się całkiem przyjemnie.

No i to wszystko... wreszcie usiadłem i mogę odpocząć.

Dzwoni telefon.
- Cześć, kochanie - wita damski głos. Zaraz kończę. Przyjedziesz po mnie?

_______

Trasa:


_______
No i na koniec zagadka, ale od razu uprzedzam, że oprócz pochwały w komentarzu oraz dumy i zadowolenia zgadującego, nie została przewidziana żadna nagroda.
Oto Nazar:


Jakiej jest rasy?
Dla ułatwienia podpowiem, że nie jest to:
Kategoria solo, tpk, wypady


Dane wyjazdu:
16.66 km 4.00 km teren
00:36 h 27.77 km/h
Maks. pr.:47.97 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 19 m

Do pracy

Piątek, 20 sierpnia 2010 · dodano: 20.08.2010 | Komentarze 0

Budowana ścieżka rowerowa w Oliwie zyskała krawężniki :)
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
16.64 km 4.00 km teren
00:38 h 26.27 km/h
Maks. pr.:47.97 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 19 m

Do pracy - wrażenia z pierwszej jazdy na SPD

Czwartek, 19 sierpnia 2010 · dodano: 19.08.2010 | Komentarze 7

Miałem dziś obawy przed jazdą z nowym nabytkiem, a to dlatego, że wczoraj wieczorem odbyłem jedynie króciutką jazdę próbną.

Do pracy jechałem spokojnie, bez szarżowania. Wiadomo, nowy sprzęt, nowe środowisko. Trzeba się przyzwyczaić. Generalnie wypinanie butów mam opanowane, największy problem sprawia mi ponowne wpięcie. Nie mogę trafić blokiem w pedał. Ale z czasem to wyćwiczę.

Całkiem zmienia się jeżdżenie po mieście. Trzeba bardzo uważnie przewidywać, w którym momencie przyjdzie się zatrzymać, by odpowiednio wcześniej się wypiąć z pedała. Potem może być za późno. No i cały czas trzeba pamiętać o tym, że trzeba się wypiąć (ruch piętą na zewnątrz) a nie zdjąć nogę z pedała. Ciekawe jak to będzie wyglądać przy jakimś awaryjnym hamowaniu... podejrzewam, że skończy się to bolesną glebą.

Co dał mi system SPD? Dużo. Widać po tej pierwszej jeździe. Jechałem dziś do pracy na luzie, bez specjalnego wysiłku i ostrożnie. W międzyczasie na ścieżce bawiłem się w wpinanie i wypinanie... a mimo wszystko dojechałem do pracy w bardzo dobrym czasie.

SPD umożliwia również pedałowanie dwukierunkowe, że tak to nazwę. Można pchać jak również ciągnąć pedały (hmmm... ech te skojarzenia). Próbowałem miejscami ciągnąć, ale okazuje się, że w tym procesie rolę odgrywają zupełnie inne mięśnie niż przy naciskaniu i dowiedziałem się, że muszę nad nimi jeszcze popracować.

+ szybsza jazda
+ pedał nie porusza się pod stopą
+ noga nie spada z pedała
+ nie boli mnie podeszwa stopy. To akurat wina moich poprzednich butów, ale fakt faktem, że w nowych nie czuję żadnego ucisku.
- trochę mnie to kosztowało ;-)


Buty są pierwsza klasa. Nadają się nie tylko na rower, ale również do zwykłego chodzenia. No i wizualnie bardzo mi odpowiadają. Tak szczerze mówiąc to chyba jedne z wygodniejszych butów jakie kiedykolwiek miałem :)
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
16.57 km 4.00 km teren
00:51 h 19.49 km/h
Maks. pr.:33.72 km/h
Temperatura:
Podjazdy:156 m

Z pracy

Czwartek, 19 sierpnia 2010 · dodano: 19.08.2010 | Komentarze 0

Strasznie beznadziejnie się wracało. Wiatr dziś mocno dmucha.

Musiałem nieco podnieść siodełko, bo zaczęły mnie nogi boleć. Chyba przez spd mam wyżej stopy na pedałach. Muszę jeszcze bloki przesunąć, bo mam je teraz za blisko środka stopy.
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
16.66 km 4.00 km teren
00:39 h 25.63 km/h
Maks. pr.:47.02 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 19 m

Do pracy

Środa, 18 sierpnia 2010 · dodano: 18.08.2010 | Komentarze 0

Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
16.62 km 4.00 km teren
00:42 h 23.74 km/h
Maks. pr.:43.70 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 19 m

Do pracy

Wtorek, 17 sierpnia 2010 · dodano: 17.08.2010 | Komentarze 2

Dziś ciężko się jechało. Mokro po deszczu i do tego mocny wiatr.

Drzewko, które wczoraj ładnie się obaliło na Kościerskiej zostało poćwiartowane i usunięte na bok. Szybko poszło.

No i te moje cholerne przerzutki, a konkretnie przednia. Może mi ktoś wyjaśnić czemu tak się dzieje? Reguluję sobie przerzutkę za pomocą zewnętrznej śrubki. Odkręcam ją niemal na maksa, tak że ledwo się trzyma. Wsiadam na rower i testuję po drodze osiedlowej. Działa idealnie. Łańcuch przechodzi po zębatkach, że aż miło. Przejadę się dłuższą trasą, a śrubka jest wkręcona do połowy. Ki diabeł? Sama się wkręca? Najpierw myślałem, że wpada sama, ale wpychając ją palcem nie mogę jej ruszyć. Zatem musi się wkręcać. Nadmienię, że oryginalną śrubkę od przerzutki Deore zgubiłem w niewyjaśnionych okolicznościach, a teraz stosuję śrubkę wykręconą od Alivio.
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
18.29 km 4.00 km teren
00:51 h 21.52 km/h
Maks. pr.:38.95 km/h
Temperatura:
Podjazdy:173 m

Z pracy - Zgniłymi Mostami

Wtorek, 17 sierpnia 2010 · dodano: 17.08.2010 | Komentarze 0

Jakoś szybko mi się wróciło, choć wybrałem inny podjazd niż zwykle. Czyżby Doliną Zgniłych Mostów było szybciej niż Kościerską? Hmmm. Nieeee... jednak nie:)
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
16.55 km 4.00 km teren
00:40 h 24.83 km/h
Maks. pr.:47.02 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 19 m

Do pracy

Poniedziałek, 16 sierpnia 2010 · dodano: 16.08.2010 | Komentarze 3

Standardowo do pracy.

Jeśli ktoś wybiera się rowerem Kościerską to uwaga. Zaraz za stromym zjazdem za pierwszym szlabanem, jadąc w stronę Oliwy, drogę zagradza przewalone drzewo. To pewnie efekt wczorajszej burzy.



P.S. Właśnie osiągnąłem równe 3000 km w tym roku :)
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
37.95 km 14.00 km teren
01:40 h 22.77 km/h
Maks. pr.:42.27 km/h
Temperatura:
Podjazdy:305 m

Do Gdańska i nazad

Sobota, 14 sierpnia 2010 · dodano: 14.08.2010 | Komentarze 0

Wieczorny wypad do Gdańska

Owczarnia - Węglowa - Klesza - Szwedzka Grobla - Lipnicka - Polanki - Chopina - droga rowerowa do Gdańska wzdłuż Grunwaldzkiej.

I powrót:
Droga rowerowa do Gdańska wzdłuż Grunwaldzkiej - Abrahama - Dolina Samborowo - Droga Mackensena - Szwedzka Grobla - Klesza - Węglowa - Owczarnia.
Kategoria solo


Dane wyjazdu:
16.55 km 4.00 km teren
00:41 h 24.22 km/h
Maks. pr.:45.12 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 19 m

Do pracy

Środa, 11 sierpnia 2010 · dodano: 11.08.2010 | Komentarze 0

Oprócz tego, że omal nie zginąłem w Gdańsku, nic ciekawego się nie zdarzyło.

Z kontrapasu z ul. Garncarskiej wjechałem bez problemu na Targ Drzewny (to duże skrzyżowanie, z Sobieskim pośrodku). Natomiast jakiś skończony kretyn, bo inaczej go nazwać nie umiem, wparował autem bez zastanowienia od strony Wałów Jagiellońskich. Gdybym nie przyhamował i nie odbił trochę w lewo, musieliby mnie zbierać z ulicy. Auto pognało dalej. Kierowca chyba nawet mnie w ogóle nie widział, bo nie wierzę, że zrobił to specjalnie... A może?
Kategoria do/z pracy, solo