Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sirmicho z Gdańska.

Dystans całkowity: 21855.64 km
Dystans w terenie: 3601.50 km
Średnia prędkość: 20.71 km/h
Dystans w terenie podaję na oko. Więcej o mnie.

Statystyki


button stats bikestats.pl
poprzednie lata
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sirmicho.bikestats.pl

Kontakt

|




Wpisy archiwalne w kategorii

tpk

Dystans całkowity:897.92 km (w terenie 483.00 km; 53.79%)
Czas w ruchu:52:25
Średnia prędkość:17.13 km/h
Maksymalna prędkość:57.00 km/h
Suma podjazdów:8493 m
Maks. tętno maksymalne:189 (96 %)
Maks. tętno średnie:161 (81 %)
Suma kalorii:3782 kcal
Liczba aktywności:38
Średnio na aktywność:23.63 km i 1h 22m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
19.50 km 15.00 km teren
00:55 h 21.27 km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Niedziela o poranku

Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 0

Poranna przejażdżka lasem do braciszka. W drodze powrotnej zahaczyłem jeszcze o Źródło Marii, bo było blisko i grzechem byłoby nie napić się ze źródełka.
Kategoria inne, solo, tpk


Dane wyjazdu:
61.26 km 18.00 km teren
03:02 h 20.20 km/h
Maks. pr.:47.20 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy:497 m
Rower:

Donas, Źródło Marii i oglądanie roweru

Sobota, 5 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 2

Umówiłem się dziś z moim kuzynem (Tomek) i jego narzeczoną (Sarah) na wycieczkę. Spotkaliśmy się w Osowej, do której kuzyn zaiwaniał przez las. Chwilę po tym jak ruszyliśmy Tomkowi strzeliła obręcz w tylnym kole, tak że zahaczała o hamulec. Dla niego wycieczka już się skończyła. Cały wyjazd stanął pod znakiem zapytania, ale Sarah stwierdziła, że jednak chce jechać i pojechaliśmy we dwójkę.

Pierwszym celem wycieczki była góra Donas. Byłem tam może z dwa razy i za bardzo drogi nie pamiętałem ale trafiliśmy bez problemu.
W drodze na Donas © sirmicho

Z początku nie chcieliśmy wchodzić na górę, trochę z obawy przed zostawieniem rowerów bez opieki, a trochę dlatego, że ja się boję wysokości, ale się przemogłem i wdrapaliśmy się na wieżę.
Wieża widokowa na górze Donas © sirmicho

Widok z Donas © sirmicho

Z góry Donas wróciliśmy tą samą drogą do lasu i skręciliśmy w stronę Źródła Marii. Dawno nie było mnie w tym miejscu, a bardzo je lubię.
Źródło Marii © sirmicho

Dalej pojechaliśmy w stronę Gołębiewa, gdzie skręciliśmy w lewo i łagodnym Rejem zjechaliśmy do Sopotu. Po drodze Sarah miała kolejny problem z łańcuchem (pierwszy był podczas dojazdu na Donas). Łańcuch spadał z przedniej tarczy i zakleszczał się pomiędzy zębatkami. Coś mi to przypominało. Sam miałem ten problem w zeszłym roku. Okazało się, że u Sary było dokładnie to samo. Wszystkie cztery śruby mocujące na zębatce były luźne. Na szczęście miałem ze sobą narzędzia i skręciłem to do kupy.

Kwaśny © sirmicho


W Sopocie byliśmy dosłownie chwilkę, bo skierowaliśmy się od razu w stronę Jelitkowa i potem na Przmorze przez ddr na Pomorskiej. Na Przymorzu się rozdzielamy, bo Sara zostaje na obiad u swojej przyszłej teściowej. Ja zaś postanawiam odwiedzić koleżankę, która w piątek nabyła nowy rower. A że jest to kolejny Cube w Gdańsku to nie mogłem się powstrzymać, żeby go nie obejrzeć.

Wróciłem do Oliwy, a potem poleconą mi kiedyś przez Lusziego ścieżką przemknąłem na Szwedzką Groblę. Pierwszy raz w życiu przejechałem całą Szwedzką pod górę i odbiłem na ścieżkę do Matarni. Potem już sprawdzonym dojazdem przecisnąłem się na Kiełpinek (czy Kiełpino, sam już nie wiem). Obejrzałem Cube'a koleżanki. Ładny rowerek sobie sprawiła. Nie mogłem jednak długo podziwiać, bo była już piętnasta, a na szesnastą byłem umówiony na grilla.

Wracałem ddrem przy ul. Nowatorów, gdzie męczyłem się strasznie pod nasilający się wiatr. Przypomniał mi się wtorkowy powrót z Tczewa. Na szczęście tym razem starczyło mi sił. Potem już tylko Rębiechowo, Barniewice, Owczarnia i dom.

Fajna wycieczka, w dużej części po terenie, czego ostatnio mi brakowało. Dzięki Sarah za towarzystwo i wycieczkę.

Kategoria tpk, wypady


Dane wyjazdu:
29.81 km 10.00 km teren
01:36 h 18.63 km/h
Maks. pr.:37.60 km/h
Temperatura:
Podjazdy:220 m

Po urlopie

Niedziela, 11 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 1

Po dwutygodniowym urlopie wsiadłem wreszcie na rower. Z żoną wyskoczyłem pojeździć trochę po TPK.

Najpierw skoczyliśmy na Reja, gdzie łagodnym wariantem zjechaliśmy i wjechaliśmy, a potem nawróciliśmy i jeszcze raz przejechaliśmy odcinek bez zjazdu i podjazdu. Spotkaliśmy przy okazji marchosa, który z rodzinką wybrał się do Sopotu. Miło było poznać, pozdrower.

Potem z Reja zjechaliśmy na Borodziej i drogą Nadleśniczych zjechaliśmy do Oliwy. Pod Pachołkiem zawróciliśmy i tą samą drogą wróciliśmy do domu.

Jak na dwutygodniową przerwę to nie było tak źle. Owszem, czuję zmęczenie, ale podczas jazdy nie miałem żadnych problemów.
Kategoria tpk, z Anią


Dane wyjazdu:
23.91 km 9.00 km teren
01:33 h 15.43 km/h
Maks. pr.:35.15 km/h
Temperatura:
Podjazdy:262 m

Rundka po TPK... i pewien mega szczęśliwy pies

Niedziela, 17 października 2010 · dodano: 17.10.2010 | Komentarze 4

Dziś miałem ciśnienie,żeby wreszcie po przerwie spowodowanej wyjazdem służbowym wskoczyć na rower. Miałem dwa warianty na dziś. Pierwszy, na wypadek gdyby żona szła rano do pracy - ok. 90 km, drugi, na wypadek słabszej pogody - ok. 50 km. No, ale okazało się, że Ania jednak do pracy nie poszła i wyszedł trzeci wariant. Pojechaliśmy razem. Rundka po TPK - zjazd drogą Nadleśniczych do Oliwy, gdzie po zjechaniu z Pachołka postanowiłem, że jednak na niego muszę wjechać. Wjechałem więc i to ewidentnie pokazało, że podjazdy sprawiają mi w taką zimną pogodę wiele trudności.

Potem skoczyliśmy na cmentarz. Wróciliśmy standardowo Kościerską. Odwiedziliśmy moich rodziców, a z naszej wizyty najbardziej cieszył się chyba Nazar :) Oto kilka jego pociesznych zdjęć :)

Nazar © sirmicho


Podaj łapę :) © sirmicho


Nazar © sirmicho


Nazar umie się zachować i siada na krześle przy stole © sirmicho
Kategoria tpk, z Anią


Dane wyjazdu:
16.00 km 8.00 km teren
00:42 h 22.86 km/h
Maks. pr.:43.70 km/h
Temperatura:
Podjazdy:153 m

Do Oliwy

Sobota, 9 października 2010 · dodano: 09.10.2010 | Komentarze 0

Ciepło... w porównaniu do ostatnich dni. Szkoda, żeby tego nie wykorzystać więc po porannych obowiązkach domowych wskoczyłem na rower.

Do Oliwy zjechałem Drogą Zgniłych Mostów i Bytowską. Potem skręciłem w Czyżewskiego i zajechałem zobaczyć jak ma się wyścig Bike Tour. Na miejscu spotkałem Monikę i Mario. Chwila pogadaliśmy, a gdy Monika szykowała się do startu, opuściłem imprezę.

Do domu wróciłem tradycyjnie Kościerską.

Nawet dobrze mi się dziś jechało.
Kategoria tpk, solo


Dane wyjazdu:
13.94 km 8.00 km teren
00:40 h 20.91 km/h
Maks. pr.:43.70 km/h
Temperatura:
Podjazdy:140 m

Po TPK & Life is Eternal

Poniedziałek, 6 września 2010 · dodano: 06.09.2010 | Komentarze 4

Krótka przejażdżka po lesie na pożegnanie urlopu.
Ależ jest zimno.

Jutro do roboty:(

Od jakiegoś czasu ten utwór i monolog chodzi mi po głowie.



One has to come to terms with one's own mortality.
And you can't really help people who are having problems with mortality,
If you've got problems of your own.
So you have to begin to sort things out,
And I thought I had sorted things out until I saw this excerpt from this book,
Of certainty I shall remember what it said:
"Life is not the opposite of death. Death is the opposite of birth. Life is eternal."
And I thought that it's the most profound words I have ever heard about that issue and it really put me in peace.
And that's it.
What else is there to say?
Life is eternal.
Surely the opposite of life is not the death, but life is eternal.
There is no opposite.
And so, what happens is, I suppose,
(and isn't it a raging or outrageous)
State of pure consciousness, stillness and silence?
Yeah, what we are looking for now,
We are searching for and we have been searching for,
Now we've become closer to it and now we know it's already there,
Is there for ever to seek,
It's there,
And it's going be there,
All the time,
Forevermore.

Only you can hear your life
Only you can heal inside
Kategoria tpk, solo


Dane wyjazdu:
47.11 km 22.00 km teren
02:38 h 17.89 km/h
Maks. pr.:45.12 km/h
Temperatura:
Podjazdy:400 m

Miało być niebieskim szlakiem

Sobota, 21 sierpnia 2010 · dodano: 21.08.2010 | Komentarze 1

Ania śmigała dziś rano do pracy więc pomyślałem, że ją odprowadzę do Wrzeszcza a potem sobie gdzieś skoczę. W zamiarze miałem niebieski szlak w TPK. Znam go fragmentarycznie, myślę, więc warto by go poznać w większej części.

Wstaliśmy przed szóstą, a kilka minut po brykaliśmy już naszymi rowerkami. Do Wrzeszcza standardowo. Po rozdzieleniu pojechałem ulicą Do Studzienki, potem Traugutta, Sobieskiego i Wileńską, celem dotarcia na Morenę. Nie spodziewałem się, że będzie to tak wymagający odcinek. Jadąc Wileńską miałem już dość, a przecież to dopiero początek. Okazało się w międzyczasie, że wzdłuż Wileńskiej, już przed skrzyżowaniem z Jaśkową Doliną, wiedzie ścieżka rowerowa. Dobrze, że ją wypatrzyłem, bo była kompletnie nieoznakowana (ani pionowo, ani poziomo, ani nawet krzyżowo).

Na Morenie, moich starych śmieciach, tam się wychowywałem, śmignąłem wzdłuż Jaśkowej, potem chodnikiem (tak, tak, chodnikiem, bo nie będę ryzykował potrącenia jadąc Rakoczego) i Bulońską (tu już po jezdni). Myśliwską pociągnąłem aż do zjazdu na poligon. Na Myśliwskiej dwa absurdy - pierwszy to ścieżka rowerowa, o której istnieniu dowiedziałem się po jakimś czasie. Wszędzie w Gdańsku ścieżki są czerwone, a na Myśliwskiej to chodnik jest czerwony, a ścieżka szara. Nieoznakowana. Cóż, była kiedyś oznakowana znakami poziomymi, ale widać, że prowadzone były tam jakieś remonty, bo wymalowany rower został rozebrany a potem poskładany w bliżej nieokreśloną formę. Druga bzdura to zatoczka dla autobusów na samym końcu. To znaczy zatoczka jest w porządku, ale wstawiono przed nią znak zakaz ruchu z napisem "nie dotyczy komunikacji miejskiej", co oznacza, że powinienem zsiąść z roweru i poprowadzić go kilkanaście metrów, żeby zjechać na polną dróżkę. A wystarczyłoby doczepić mój ulubiony znak:


Dalsza część to przeprawa przez teren dawnego poligonu. Niestety miejscami, a dokładnie w jednym miejscu, trasa totalnie zryta przez quady (miejsce przejazdu przez strumyk). Straszne.

W końcu dopchałem się do niebieskiego szlaku. I miałem już dość. To chyba nie był odpowiedni dzień na takie wojaże. Ale skoro już tu jestem...

Dolina Strzyży jest piękna. Trasa niebieskiego i zielonego szlaku w tym miejscu również. Teren zróżnicowany - górka, dołek, górka, dołek, kałuża, górka, błotko. Super. A dokoła piękne widoki ze Strzyżą w tle. Tak mnie zaaferowały te górki i dołki, że przeoczyłem miejsce, w którym szlaki się rozbiegają i jechałem kawałek zielonym, którym zazwyczaj tamtędy przejeżdżałem. Znalazłem w końcu odnogę i powróciłem na niebieski, przekraczając Strzyżę przez mostek. Okazało się, że bez sensu, bo już za moment szlaki znów się zbiegały i prowadziły na Matemblewo.

Tam zatrzymałem się na moment. Napiłem się ze źród... z kranu. Woda również smakowała jak z kranu. Od razu przeszła mi myśl, że szkoda, że nigdy tej wody nie próbowałem. Dziś spróbowałem i mi wystarczy. Do tej ze Źródła Marii się nie umywa... dosłownie.

Z powrotem na rower i niebieskim do Słowackiego. Nigdy nie przekraczałem Słowackiego w tym miejscu... i nigdy nie będę. Okazało się, że po drugiej stronie niebieski szlak prowadzi karkołomnym spadkiem a potem kretyńsko stromym podjazdem. Nie, dziękuję, pomyślałem i pojechałem chodnikiem w górę Słowackiego. I dobrze zrobiłem, bo za moment wjechałem sobie do lasu szerokim wjazdem (znów zakaz ruchu za wyjątkiem pracowników leśników) i kawałek dalej dołączyłem do niebieskiego szlaku. Dróżka była bardzo fajna i przyjemna prócz dwóch momentów, w których trzeba było zsiąść z rumaka i przenieść go przez walające się kłody. Panowie leśnicy - uprzątnijcie je.

Niebieskim szlakiem, który niestety miejscami rozryty był przez wielkie opony ciężkich pojazdów, dotarłem w końcu do skrzyżowania Szwedzkiej Grobli z Kleszą. Myślę sobie, że teraz to już z górki i lajcik. Jadę więc niebieskim szlakiem pełny nadziei. Cóż, szybko nadzieja wyparowała. Mimo, że Klesza, która idzie w miarę równolegle do szlaku, prowadzi mocno w dół, to niebieski szlak poprowadzony jest na grzbiecie górki. Bardzo ładnie, nie powiem, ale też niebezpiecznie. Dróżka wąska, upstrzona wieloma korzeniami. Jechało się ciężko, choć szybko. Było kilka zjazdów i wjazdów.

W końcu dotarłem do Doliny Węży i od tego miejsca zaczęły się kłopoty. Trasa, choć do tej pory wcale nie była łatwa, przeobraziła się w koszmar. Zaliczyłem nawet pierwszą w spd glebę. Musiałem gwałtownie zahamować, bo przed kołem wyrósł mi nagle pieniek. Straciłem równowagę, rower zaczął się przechylać na nogę i noga... wypięła się z pedała, co bardzo mnie ucieszyło. Mniej radości sprawił mi fakt, że nastąpiło to już jak leżałem na ściółce. Grunt, że nic mi się nie stało. Z powrotem na rower i jazda dalej. Ale nie. Okazało się, że czeka mnie droga prosto do grobu. Stomo w dół, masa wijących się po ziemi korzeni. Nie, nie dziękuję. Sprowadzenie roweru sprawiło mi sporo problemów, nie wiem jak można tamtędy zjechać. A sądząc po śladach jakie tam widziałem to się dało. Niestety nie miałem ze sobą aparatu, bo tę górkę warto było sfotografować.

No to jestem w Dolinie Radości i na ul. Bytowskiej. Śmigam dalej, wiedząc, że za chwilę czeka mnie męczący wjazd na Pachołek. Wybrałem jednak wariant łatwiejszy (czyt. przejezdny) czyli na Pachołek wjechałem utwardzoną nawierzchnią od ul. Tatrzańskiej. Na Pachołku chwilę odsapnąłem i ruszyłem dalej. Zazwyczaj na rozwidleniu wybieram szlak zielony. Tym razem pojechałem niebieski, bo takie było założenie tej wycieczki. Pal licho, że i tak nie jechałem niebieskim cały czas. Nieistotne. Bardzo fajna droga. Niestety szybko następuje zjazd, a potem mocny podjazd, czego na zielonym szlaku się nie doświadcza. Ale całkiem fajny jest szlak w tym miejscu, choć zdecydowanie nie na moje siły tego dnia. Wjechałem, ale z jęzorem wkręcającym się w szprychy.

Docieram w końcu na Drogę Nadleśniczych, która wciąż jest mokra i błotnista. Z uśmiechem na twarzy mijam drzewo, na korze którego niebieska strzałka zachęca mnie bym skręcił w prawo.
- Spitalaj - klnę do niej pod nosem i jadę prosto, wiodący widokiem szerokiego asfaltu.

A tam już wiadomo - zjazd do Spacerowej, przejażdżka koło Reala, trochę kamieni i już jestem w Owczarni.

Ufff... można odsapnąć.

Nie, nie można. Tata dzwoni. Prosi o asystę. Trzeba psa do weterynarza dostarczyć. Szczepienie.
- Okey - mówię i jadę. Do nich mam rzut beretem, ale po wyczerpującej wycieczce to i rzut beretem sprawia problemy.

Nazar, bo tak się ów zwierz nazywa, został zapakowany do auta. Wizyta u weta przebiegła bezboleśnie i bezproblemowo. Od rodziców wracało mi się całkiem przyjemnie.

No i to wszystko... wreszcie usiadłem i mogę odpocząć.

Dzwoni telefon.
- Cześć, kochanie - wita damski głos. Zaraz kończę. Przyjedziesz po mnie?

_______

Trasa:


_______
No i na koniec zagadka, ale od razu uprzedzam, że oprócz pochwały w komentarzu oraz dumy i zadowolenia zgadującego, nie została przewidziana żadna nagroda.
Oto Nazar:


Jakiej jest rasy?
Dla ułatwienia podpowiem, że nie jest to:
Kategoria solo, tpk, wypady


Dane wyjazdu:
32.71 km 8.00 km teren
02:17 h 14.33 km/h
Maks. pr.:46.07 km/h
Temperatura:
Podjazdy:324 m

Z Pachołka na Donas zorganizowaną grupą

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · dodano: 09.08.2010 | Komentarze 1

W niedzielę ruszyliśmy do Oliwy tradycyjnie ulica Kościerską. Pod katedrą w Oliwie zebrała się grupka rowerzystów, którą poprowadzić miał marchos.
Zbieramy się pod katedrą w Oliwie © sirmicho


Trasa była nam dobrze znana, bo kilka razy z żoną już nią jechaliśmy. Grupką wjechaliśmy (część weszła) na Pachołek, skąd następnie śmignęliśmy zielonym szlakiem, drogą Nadleśniczych i asfaltem, aż do Gołębiewa. Stamtąd żółtym szlakiem do Źródła Marii, gdzie każdy (no, prawie) miał okazję posmakować wody.
Od lewej: sirmicho, adas172002, marchos, Luszi © sirmicho


Ze źródełka kontynuowaliśmy jazdę żółtym szlakiem (no, nie do końca, lekko zmodyfikowana trasa) do góry Donas.
Wieża widokowa na górze Donas © sirmicho

Marchos i ja - widok z wieży widokowej na Donasie © sirmicho

Widok z wieży na Górze Donas © sirmicho

Widok z wieży na Górze Donas © sirmicho


Wycieczka była bardzo udana. Miałem okazję poznać fajnych ludzi, w tym dwóch panów z bikestats: marchosa i adasia172002. Do wycieczki dołączył też Luszi z żoną, których miałem okazję poznać wcześniej.

Tempo wycieczki bardzo spokojne. Pogoda dopisała, choć zapowiadane były deszcze. Nie spadła ani kropla.
Dzięki za wycieczkę, fajnie byłoby w podobnym gronie wybrać się ponownie.

Kategoria tpk, wypady


Dane wyjazdu:
24.27 km 16.00 km teren
01:38 h 14.86 km/h
Maks. pr.:47.02 km/h
Temperatura:
Podjazdy:283 m

Po TPK

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · dodano: 01.08.2010 | Komentarze 0

Dolina Ewy - Pachołek - Nadleśniczych - Gołębiewo - Źródło Marii - Osowa

Trzeba było trochę rozruszać żonę po trzech tygodniach niejeżdżenia.
Kategoria tpk, z Anią


Dane wyjazdu:
13.75 km 8.00 km teren
00:42 h 19.64 km/h
Maks. pr.:42.27 km/h
Temperatura:
Podjazdy:144 m

Popołudniowa rundka po TPK

Sobota, 31 lipca 2010 · dodano: 31.07.2010 | Komentarze 0

Kategoria z Anią, tpk