Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sirmicho z Gdańska.

Dystans całkowity: 21855.64 km
Dystans w terenie: 3601.50 km
Średnia prędkość: 20.71 km/h
Dystans w terenie podaję na oko. Więcej o mnie.

Statystyki


button stats bikestats.pl
poprzednie lata
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sirmicho.bikestats.pl

Kontakt

|




Dane wyjazdu:
22.89 km 0.00 km teren
h km/h
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 20 m

Do pracy

Poniedziałek, 26 września 2011 · dodano: 26.09.2011 | Komentarze 0

Troszkę się przysnęło, a na dodatek rowery po Żuławach nietknięte. A tu przed wyjazdem trzeba było je jeszcze z lekka oporządzić. Zrobiło się późno więc w ekspresowym tempie do pracy.

Na nadmorskiej wyprzedził mnie jakiś cyklista. Odstawił mnie raz dwa. Ale dogoniłem go na Hallera na światłach. Potem chwilę pędziłem za nim. Tempo miał bardzo mocne, myślałem że mi nogi odpadną. Ale jakoś dawałem radę, mimo że czuję jeszcze wysiłek z Żuław. Potem okazało się, że gość jest piratem i pojechał na czerwonym i tyle go widziałem.

Niestety nie zdążyłem wyregulować czujnika od licznika przed wyjazdem. A szkoda, bo pewnie dziś była niezła średnia.
Kategoria do/z pracy, z Anią


Dane wyjazdu:
167.01 km 0.00 km teren
07:03 h 23.69 km/h
Maks. pr.:40.89 km/h
Temperatura:
Podjazdy:205 m

Żuławy Wkoło 2011

Sobota, 24 września 2011 · dodano: 25.09.2011 | Komentarze 7

Stało się. Wystartowałem w drugiej edycji maratonu Żuławy Wkoło. W tym roku cel był inny niż w zeszłym. Wtedy celem było przejechanie dystansu. Tym razem byłem pewien, że ten dystans przejadę. Moim zadaniem było dowieźć do mety moją żonę :)

Do Tczewa zabraliśmy się z Adamem jego blachosmrodem. Całą trasę Żuław Wkoło pokonaliśmy również wspólnie (ale już bez auta). Na starcie spotykamy się z Turystą, Luszim i Marchosem.

Wystartowaliśmy w drugiej grupie. Na początku mocno się zdziwiłem. Do roweru przymocowałem sobie ostatnio zakupiony bagażnik. Na niego załadowałem sakwę wypchaną sześcioma kilogramami rzeczami. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się, że ten balast będzie miał aż tak duże znaczenie na samą jazdę. Ruszanie z miejsca i przyspieszanie w ogóle, sprawiało mi z początku trudność. Po jakimś czasie się przyzwyczaiłem do tego, że muszę użyć zdecydowanie więcej siły, żeby rozpędzić rower. Pojazd inaczej też zachowywał się na zakrętach.

Cień © sirmicho


Do Świbna staramy się jechać w grupie z innymi uczestnikami. Tempo jest dość mocne. Niestety zbyt mocne dla Ani i musimy nieco spuścić z tonu. Z pędzenia 30 km/h spuszczamy na 25-26 km/h i taką prędkością dojeżdżamy do pierwszego bufetu... z którego nie korzystamy, bo akurat prom dobił do brzegu i od razu władowaliśmy się na pokład. Już ten kawałek pokazał, że łatwo nie będzie. Wiatr hulał utrudniając nam jazdę.

Na promie w Świbnie © sirmicho

Wisła © sirmicho

Na promie © sirmicho


Po drugiej stronie czeka nas niespodzianka. W Mikoszewie wprost na nas wybiegają... konie. Musiały komuś uciec. Było ich chyba z pięć. Wybiegły prosto na ulicę. Niektórzy zdążyli czmychnąć przed nimi (w tym Ani). Mi się nie udało i musiałem jednego przepuścić. Kawałek dalej spotkałem kolejne dwa konie stojące na poboczu drogi.

Sądziłem, że po zmianie kierunku jazdy wiatr przestanie dokuczać, ale tak się nie stało. Nadal było ciężko. Dopiero tak koło 50 km było troszkę luźniej i wiatr powiał w plecy. Nasz pierwszy dłuższy postój (nie licząc promu) miał miejsce w Ostaszewie. Pamiętając pyszne pierogi z zeszłego roku miałem nadzieję, że i tym razem będę mógł poczuć ich smak. Niestety nie było pierogów. Ale za to był przepyszny barszcz z krokietami. Barszcz tak mi smakował, że wypiłem z trzy dokładki :)

Do kolejnego bufetu (w Nowym Stawie) Ania przeżyła pierwszy kryzys. Było już tak źle, że nawet przez moment zastanawiała się nad skróceniem dystansu i pojechaniem na 90 zamiast 170 km. Siłą woli (i Snickersa) jechała jednak dalej. Dobrnęliśmy do Nowego Stawu, gdzie zjadłem kartoflankę i banana. Za Nowym Stawem było rozwidlenie. W lewo jadą długodystansowcy, prosto średniodystansowcy. Ania bez wahania skręciła w lewo. Dzielna dziewczyna.

Przed Malborkiem wjeżdżamy na najtrudniejszy fragment trasy. W zeszłym roku, tuż za Malborkiem miałem poważny kryzys. Bardzo nie lubię tego kawałka. Prowadzi on drogą krajową 55 aż za Sztum (20 km). Towarzyszą nam więc blachosmrody. Zadania nie ułatwia wiatr, a do tego dopada nas również deszczyk. No i sama droga jest trudniejsza. O ile cała trasa Żuław jest płaska jak patelnia to ten właśnie fragment jest pomarszczony. Nie są to jakieś wymagające podjazdy, ale jest ich dość sporo i potrafią sprawić kłopoty.

Za Sztumem wjeżdżamy za to w las i tam mamy kawałek lekko z górki. Ten fragment trasy jest zdecydowanie najprzyjemniejszy. Za lasem trafiamy do Ryjewa a tam przedostatni już bufet na trasie. Tutaj jedzenie nie do końca mi podeszło, choć kanapki były pyszne. Ale za to była COLA! A cukru nam bardzo brakowało. Nie wiem ile wyżłopałem, ale było tego sporo... no, w końcu jako nałogowy colarz, nie potrafiłem sobie odmówić. Na miejscu jedna z pań obsługujących bufet zrobiła Ani zdjęcie, bo jak stwierdziła, jest trzecią kobietą która ich odwiedziła. Jak już się zbieraliśmy do dalszej jazdy na bufet docierają jeszcze dwie osoby. Aaa, więc nie jesteśmy ostatni.

Po Ryjewie myślę, że teraz to już pójdzie gładko. I faktycznie mi się jechało całkiem spokojnie. Wiatr nieco odpuścił, czułem że mam siły. Gorzej było z Anią, bo zaczęła narzekać na ścięgno w lewej nodze. Ale dzielnie walczyła dalej.

Tuż przed śluzą w Białej Górze okazuje się, że trasa jest nieco skrócona w stosunku do tej zeszłorocznej. Wtedy odbijaliśmy w prawo na Benowo i robiliśmy taki mały objazd bokiem. Teraz zaoszczędzamy kilka kilometrów jadąc prosto. Robimy sobie postój na wspomnianej śluzie. Jak wyruszamy dostaję smsa od Turysty, że właśnie wyjeżdżają z Miłoradza (chyba tak się to odmienia). Nie odstawili nas jednak tak mocno jak przypuszczałem. Szczerze mówiąc sądziłem, że o tej porze będą już bliżej mety.

Śluza w Białej Górze © sirmicho

Adaś © sirmicho

Tylko mnie brakuje © sirmicho


Do Miłoradza jedzie się ciężko, bo i nawierzchnia jest tutaj w kiepskim stanie. Ale chyba i tak jest lepiej niż rok temu. Może to właśnie o tych łatach mówił organizator twierdząc, że jest trochę nowego asfaltu. Ale nie, faktycznie później jest gładka nawierzchnia.

Ostatni bufet to pyszne racuszki i kompocik. Ania zjada szarlotkę i Adam... nie wiem, ale też coś wszamał. Nie gościmy długo i ruszamy dalej. Do Tczewa było już blisko więc i czas szybko mijał. We wsi Bystrze bodajże, mieszkańcy zrobili nam miłą niespodziankę. Dzieci rozłożyły w poprzek linę ozdobioną wstęgami i opuściły tuż przed nami, dopingując nas przy tym. Było to bardzo miłe.

Kawałek dalej z naprzeciwka nadjeżdża Magic, który już swój maraton ukończył i dokręcał dodatkowe kilometry. Dołączył do nas i towarzyszył nam do mety. W związku z tym finiszował aż dwa razy. Szkoda tylko, że dostał jeden tylko dyplom.

Meta nas rozczarowała. Fakt, że wjeżdżamy późno (jest już po 18), ale nie spodziewałem się, że będzie tam już... pusto. Ekipa się zbierała, meta została rozebrana. Przywitały nas jedynie kilka osób. Sczytano nasz kod kreskowy (bo tym razem czipów nie było). Wręczono nam dyplomy i żetony na makaron i piwo. Cóż... zabrakło klimatu na koniec.

Bufet za metą © sirmicho


Tak czy siak udało się spełnić wszystkie założone plany. Przede wszystkim - Ania dała radę, pobijając w ten sposób swój życiowy rekord dystansu (poprzedni to 120 km z KaszebeRundy). Wielkie gratulacje! Po drugie - na każdym z wyznaczonych "checkpointów" udało się być przed założonym czasem. I po trzecie - bagażnik i sakwa się sprawdziły. Przy okazji, jeśli zastanawiacie się nad sprzętem bagażowym to mogę polecić wyroby Sport Arsenal. A kupić możecie TU.

Rowery po 170 km © sirmicho


Organizacyjnie... w tym roku było skromniej. Widać, że maraton w Szwecji pochłonął dużo czasu i sił organizatorów i Żuławy zostały nieco "odpuszczone". Na minus zdecydowanie zastąpienie czipów kodem kreskowym. Sama zmiana to nie taki problem ale zabrakło stopowania czasu na postojach, przez co czas przejazdu jest nieporównywalny z poprzednim. Rok temu czas zatrzymywano przed przepływem promem i startowano za nim. Tym razem tak nie było i od razu czas przejazdu zwiększał się o pół godziny.

Zabrakło też... a dobra, nie będę już marudził, bo mimo tych minusów było oczywiście świetnie. Za rok pewnie znów pojadę.

Dzięki Adam za towarzystwo i transport.

Trasa:


P.S. Znów mi licznik coś szwankuje, bo mimo korekt nadal nalicza za dużo km :|
Kategoria wypady, z Anią


Dane wyjazdu:
22.50 km 4.00 km teren
01:07 h 20.15 km/h
Maks. pr.:33.84 km/h
Temperatura:
Podjazdy:173 m

Z pracy... i zakup

Czwartek, 22 września 2011 · dodano: 22.09.2011 | Komentarze 4

Z pracy przez Wrzeszcz, Oliwę i Zgniłe Mosty. Jak zlądowałem w domu, zadzwonił tata, że przyszła do mnie paczka. Siup na rower i szybko, żeby przed deszczem zdążyć, pojechałem po odbiór.

A oto co takiego sobie kupiłem (z myślą o Żuławach, ale i na przyszłe wypady):





Jutro jak wrócę z pracy to zamontuję, a jak się sprawdzi to się okaże po Żuławach.
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
18.21 km 4.00 km teren
00:45 h 24.28 km/h
Maks. pr.:40.89 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 10 m

Do pracy

Czwartek, 22 września 2011 · dodano: 22.09.2011 | Komentarze 3

Dziś Ania coś się słabiej czuła i odpuściła rower. Wstałem później niż zwykle i pojechałem krótszą trasą (przez Zgniłe Mosty i Oliwę). Skoro remont we Wrzeszczu już się skończył to można śmignąć.
Kategoria do/z pracy, solo


Dane wyjazdu:
23.49 km 1.00 km teren
01:17 h 18.30 km/h
Maks. pr.:43.24 km/h
Temperatura:
Podjazdy:197 m

Z pracy... i WTF?

Środa, 21 września 2011 · dodano: 21.09.2011 | Komentarze 4

Dziś lajtowo.

Dziwna rzecz. Od kilku dni miałem problem z przerzutkami, a przynajmniej tak sądziłem. Przy przeskakiwaniu łańcucha z blatu na środkową zębatkę łańcuch potrafił się zaciąć między zębatkami. Musiałem wtedy wykonać ruch pedałami w drugą stronę i łańcuch wskakiwał w odpowiednie miejsce. What the f*ck? Pomyślałem, że potrzeba wyregulować przednią przerzutkę. Ale dziwniejsze było to, że w drugą stronę (ze środka na blat) działo się dokładnie to samo. What the f*cking f*ck?

Aż w końcu dziś się okazało co to jest i mam jeszcze większe f*cking what the f*cking f*ck. Otóż okazało się, że blat jakimś sposobem się poluźnił. Wszystkie 4 śruby były luźne! I teraz, albo się same odkręciły (możliwe to?), albo jak byłem u Lusziego piłować zębatkę to przykręciłem tak, żeby się trzymało i zapomniałem dokręcić. No kurde sam nie wiem. Dziwna sytuacja. Dobra w tym wiadomość jest taka, że na całe szczęście udało się nie zgubić nakrętek od tych śrub.
Kategoria do/z pracy, z Anią


Dane wyjazdu:
25.16 km 0.00 km teren
01:04 h 23.59 km/h
Maks. pr.:48.88 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 20 m

Do pracy

Środa, 21 września 2011 · dodano: 21.09.2011 | Komentarze 1

Jakoś ciężko mi się jeździ ostatnio. Może to przez ten ziąb z rana?

Muzyczka na dziś:


Odkryłem ich na festiwalu w Inowrocławiu rok temu. Są rewelacyjni.
Kategoria do/z pracy, z Anią


Dane wyjazdu:
21.88 km 4.00 km teren
01:09 h 19.03 km/h
Maks. pr.:31.02 km/h
Temperatura:
Podjazdy:173 m

Z pracy... wymiana opon i zakup

Wtorek, 20 września 2011 · dodano: 20.09.2011 | Komentarze 1

Wczoraj rower musiał zostać w pracy. Na 10 minut przed wyjściem zorientowałem się, że zeszło mi powietrze w przednim kole. A że spieszyło mi się to nie bawiłem się już w łatanie i pompowanie. Tym bardziej, że i tak szykowała mi się wymiana opon. Zabrałem więc dziś opony w plecaku (tak, tak, zmieściłem) do roboty.

W drodze powrotnej wjechałem do Decathlonu, bo na ich stronie wyczaiłem długie spodnie rowerowe (bezszelkowe, nieocieplone, z pampersem) w cenie 39,99 zł. A że moje długie spodnie już się kończą to pomyślałem, że może warto kupić te. Strona sklepu mówiła mi, że jest jeszcze 10 par XL i 10 par L, więc na pewno coś znajdę.

Zajechawszy do sklepu, nie mogłem znaleźć spodni na półkach. W końcu pytam dwóch jegomości, którzy akurat wykładali inne rowerowe spodnie, gdzie znajdę produkt, którego szukam.
- Spodnie? Za 40 zł? - Spojrzeli po sobie w nadziei, że ten drugi będzie znał odpowiedź. - Jeśli tu nie ma to nie ma - usłyszałem w końcu.
- To jak to? Strona mówi, że są a panowie mówią, że nie ma? - spytałem, ale chyba sam siebie, bo w odpowiedzi panowie wzruszyli ramionami.

Zrezygnowany ruszyłem ku wyjściu ale kątem oka zauważyłem kosz z jakimiś ciuchami. No masz, są i spodnie. Długie. Z wkładką. I za 39,99 zł. Łapię parę i idę do "sprzedawców".

- Jednak macie - mówię obojętnym tonem i nawet nie czekam na ich reakcję. Niestety okazało się, że 10 par XL i 10 par L to kłamstwo. Mnóstwo XS, S, M, XXL i XXL. Żadnej XL, której akurat szukałem. No ale chociaż są dwie L. Obejrzałem te spodnie... cóż, dupy nie urywa lub jeśli ktoś wrażliwy jest na nieprzyzwoite słowa - szału nie ma. Biorę jednak, bo lepszy rydz niż nic. A nuż będą dobre.

Z Przymorza wróciłem sobie Pomorską, Oliwą i Zgniłymi Mostami w górę. Oj ciężko mi się dziś jechało. Może to kwestia nowych oponek (jakieś Raleigh z Selgrosa) albo słabej formy (raczej), ale pod górkę miałem spore problemy. Pocieszam się, że na rajdzie Żuławy Wkoło na całej trasie (170 km) jest niewiele większe podwyższenie niż na mojej trasie powrotnej z pracy przez Sopot (25 km).

A dziś było ciepełko i mam nadzieję, że do soboty się taki stan utrzyma.
Kategoria do/z pracy, serwis, solo


Dane wyjazdu:
22.89 km 0.00 km teren
00:59 h 23.28 km/h
Maks. pr.:51.70 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 20 m

Do pracy

Poniedziałek, 19 września 2011 · dodano: 19.09.2011 | Komentarze 6

Ostrym Rejem w dół. W deszczyku.
Kategoria do/z pracy, z Anią


Dane wyjazdu:
50.25 km 2.00 km teren
02:27 h 20.51 km/h
Maks. pr.:50.29 km/h
Temperatura:
Podjazdy:248 m

Kaszubskie górki

Sobota, 17 września 2011 · dodano: 17.09.2011 | Komentarze 5

Całkiem ładna pogoda. Postanowiliśmy więc z Anią wyjść pojeździć. A że nie było już czasu ślęczeć i planować trasy to pojechaliśmy poranną (a nawet skoroświtową) trasą Turysty. Z małą różnicą. Pojechaliśmy w przeciwnym kierunku i nie przez Barniewice a Meteorytową. Tam właśnie spotkałem kumpla z pracy, który samotnie wybrał się na rower.

Dzisiejsza wycieczka to dość mocny sprawdzian sprawnościowy, bo górek zdecydowanie nie brakowało. Ruch aut też całkiem spory. Odwiedziliśmy Trzy Rzeki - urokliwe miejsce. Uwielbiam je. Ostatnim razem byłem tam z Szefixem.

Od Kielna do Osowej masakra. Ruch bardzo nasilony, a nawierzchnia (zwłaszcza do Chwaszczyna) cholernie dziurawa. Ale jakoś daliśmy radę bez ofiar dojechać.

No, możemy startować na Żuławach. Nie powinno być źle.

Mapkę zapożyczam od Turysty. Nie chce mi się rysować nowej. Różnica jest taka... a pisałem już:)
Kategoria wypady, z Anią


Dane wyjazdu:
23.19 km 1.00 km teren
01:20 h 17.39 km/h
Maks. pr.:39.48 km/h
Temperatura:
Podjazdy:197 m

Z pracy

Piątek, 16 września 2011 · dodano: 17.09.2011 | Komentarze 0

Oj ciężko się jechało.
Kategoria do/z pracy, z Anią